tag:blogger.com,1999:blog-89840296883365172012024-03-22T02:11:01.244+01:00Sick means war - zakończonedajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.comBlogger16125tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-53646880711654804042015-01-13T00:00:00.000+01:002015-03-21T12:25:51.835+01:00/wszystko się zmienia/ <div style="line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Tak wyglądała moja przygoda z Anabel </span><span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> powiedziałem, gdy wreszcie skończyłem opowiadać całą historię.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Przetarłem łzy, które przed chwilą spłynęły po moich policzkach. To wspomnienie wciąż jest dla mnie bolesne mimo tego, że minęły już dwa miesiące. Przyzwyczaiłem się do codziennych wizyt w szpitalu i sprawiania, że ta młoda dziewczyna śmiała się dzięki mnie. Nieważne, że trwało to niecałe dwa tygodnie. Te dwa tygodnie dla nas obu znaczyły bardzo wiele.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Anabel strasznie mnie zmieniła. Nie jestem już tym samym chłopakiem, którym byłem wcześniej. Nie zależy mi już tylko na alkoholu, imprezach i wyrywaniu kolejnych dziewczyn. Teraz mam dużo ważniejsze priorytety. Dzięki dziewczynce o jasnych oczach, zrozumiałem jak wielki błąd popełniałem. Byłem idiotą, ale teraz na szczęście wszystko jest już inne. Ja jestem inny.</span><br />
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Ashton, to bardzo urocza opowieść. </span><span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Nauczycielka siedząca za biurkiem spojrzała na mnie spod swoich dziwnych okularów.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Zestresowany powróciłem do swojej ławki, by w spokoju przywrócić swój umysł do poprzedniego stanu. Tego, w którym był zanim jeszcze wyszedłem przed klasę. Napotkałem kilka pojedynczych par oczu i słyszałem ciche pochlipywanie dziewczyn. Nie chciałem by ktokolwiek płakał, ale ja płakałem za każdym razem, gdy przypominałem sobie Anabel. I nigdy się tych łez nie wstydziłem.</span><br />
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Dałaś mi siłę </span><span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> szepnąłem do zdjęcia, które obecnie spoczywało na mojej ławce.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Mała, uśmiechnięta dziewczynka.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">***</span><br />
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> I co na to ludzie z klasy? Jak zareagowali? Ashton, opowiedz mi! </span><span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Dziewczęcy krzyk ponownie dobiegł do moich uszu, gdy ledwo przekroczyłem próg tak bardzo znanego mi pokoju. Zaśmiałem się, gdy spojrzałem na bardzo zaciekawioną Charlotte.</span><br />
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Podobało im się </span><span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> odpowiedziałem całkiem szczerze, szeroko się przy tym uśmiechając. Podszedłem do dziewczyny, by szybko ją połaskotać i odbiec w drugi kąt pokoju, spodziewając się, że nie pozostanie dłużna.</span><br />
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Jesteś takim wielkim dzieckiem, Irwin </span><span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> burknęła, gdy jej zemsta nie doszła do skutku.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Usiadłem na krześle, na którym jeszcze jakiś czas temu siadała Anabel. Dotknąłem małego stolika, przypominając sobie, jak za każdym razem szybko pisała na nim marzenie, a potem podbiegała do okna, by zobaczyć jak zaczyna się spełniać.</span><br />
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Ona też tęskni. </span><span style="line-height: normal;">— P</span><span style="font-family: inherit;">oczułem drobne ręce, które oplotły moje ciało. Przyciągnąłem dziewczynę bliżej siebie i mocno ją przytuliłem.</span><br />
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Charlotte, mam dla ciebie propozycję. </span><span style="line-height: normal;">— S</span><span style="font-family: inherit;">pojrzałem na nią, a cwaniacki uśmiech sam nasunął się na moją twarz. Brunetka wyraźnie zaczęła się denerwować, co mogłem stwierdzić po drgających powiekach.</span><br />
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Irwin, nie ma mowy. </span><span style="line-height: normal;">— S</span><span style="font-family: inherit;">tanowczy ton jej głosu nie sprawił, że zrezygnowałem.</span><br />
<span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Dwadzieścia. </span><span style="line-height: normal;">— W</span><span style="font-family: inherit;">skazałem na kalendarz. </span><span style="line-height: normal;">—</span><span style="font-family: inherit;"> Przez kolejnych dwadzieścia dni twojego pobytu, kiedy będę tu przychodził, ty będziesz mną, a ja będę Anabel. Będę mógł leżeć i być śmiertelnie chory, a ty będziesz spełniać moje marzenia. A kiedy umrę, odnajdziesz mniej chorego mnie i zaopiekujesz się mną w takim samym stopniu, jak robiłaś to wcześniej.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Charlotte kiwnęła głową, a ja byłem już spokojny, bo wiedziałem, że to pewien proces do regeneracji sił. Nie mogłem wiecznie myśleć o Anabel. Teraz jest Charlotte i ona również mnie potrzebuje. Jestem tu teraz dla niej, mimo że moje serce wciąż jeszcze należy do Anabel. </span></div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-83456829574622995572015-01-08T17:52:00.002+01:002015-01-08T17:52:59.538+01:00Liebster Award<div style="text-align: justify;">
Nominacja Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała, Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
>NOMINACJA OD <a href="http://amnesia-becouse-i-want-to-forget-5sos.blogspot.com/">SIKLAVA</a><</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq">
Czy pisząc swojego bloga, wzorowałaś się na czyimś blogu/książce/serialu/filmie?</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Nie. Pewnego dnia po prostu leżałam i myślałam nad swoim wolontariatem w domu dziecka. Stwierdziłam, że mogłabym robić to samo również w szpitalu, no bo czemu nie? I wtedy wpadłam na pomysł, by napisać takie opowiadanie. Jednak ostatnio przeczytałam trafny komentarz o tym, że moje opowiadanie przypomina Oskara i panią Różę. Po dłuższej analizie doszłam do tego samego wniosku. </div>
<blockquote class="tr_bq">
Zależy Ci na liczbie obserwatorów, czy na komentarzach?</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Zależy mi na komentarzach i na tym, by ludzie szczerze wyrażali swoja opinię na temat tego opowiadania. Nie liczy się dla mnie liczba obserwatorów, ważne jest to, co sądzą ludzie. Jeśli piszę beznadziejnie, chciałabym to wiedzieć. </div>
<blockquote class="tr_bq">
Dlaczego zaczęłaś pisać tego bloga?</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Były wakacje, gdy go zaczęłam. Nudziłam się, nie miałam co robić. Sądziłam, że z początkiem roku szkolnego porzucę to zajęcie i blog zatrzyma się w fazie "rozwinięcia", ale ku mojemu zaskoczeniu już za półtora tygodnia epilog. </div>
<blockquote class="tr_bq">
Jak reagujesz na pytania "Kiedy dodasz nowy rozdział"?</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Cóż, nie reaguję, bo nie spotykam się z takimi komentarzami. Poza tym do tego na moich blogach służy boczna informacja mówiąca o tym, kiedy pojawi się rozdział. </div>
<blockquote class="tr_bq">
Czy chciałaś kiedyś napisać własne opowiadanie, by móc je wydać?</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Moje teksty są publikowane w miejskich bibliotekach i mojej szkole, więc myślę, że osiągnęłam jakiś mały sukces. </div>
<blockquote class="tr_bq">
Swój blog piszesz 'na żywca', czy masz już zaplanowaną koncepcję?</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Zaraz po założeniu bloga ustaliłam liczbę i tytuły rozdziałów. Miałam z góry wszystko zaplanowane, ale gdy zaczęłam pisać, liczba rozdziałów się zmniejszyła. </div>
<blockquote class="tr_bq">
Jaki cytat pasuje do twojego opowiadania?</blockquote>
Czy mogę zacytować komentarz? "Przyjaźń nie patrzy na wiek i to jest niesamowite".<br />
<blockquote class="tr_bq">
Swoje opowiadanie piszesz w zeszycie, a później przepisujesz, czy od razu na komputerze?</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Piszę na tablecie. Nie lubię pisać w zeszytach, bo to oznacza, że każdy w dowolnej chwili mógłby to przeczytać. </div>
<blockquote class="tr_bq">
Chciałabyś, żeby twój blog był czytany przez jakiegoś chłopaka z 5SOS?</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Myślę, że każdy z nas by tego chciał, aczkolwiek nie wiem jakbym się poczuła, gdyby przykładowo Michael przeczytał o tym, jak okropny był dla małej, kilkuletniej dziewczynki. </div>
<blockquote class="tr_bq">
Byłaś kiedyś na jakimś koncercie?</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Byłam głównie na tych, które są organizowane w moim mieście na rozpoczęcie czy zakończenie wakacji, żadna wielka atrakcja. Wolałabym zamienić te koncerty na Ed'a, Justina lub 5SOS. </div>
<blockquote class="tr_bq">
Czy planujesz pisać dalsze części swojego FF, jeżeli go skończysz? </blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Tak, <a href="http://bialysufit-bydajmond.blogspot.com/">Biały sufit</a> to kontynuacja Sick means war. Prolog na tamtym opowiadaniu pojawi się jakieś dwa tygodnie po opublikowaniu tutaj epilogu.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<b>Nominuję blogi:</b><br /><ol>
<li><a href="http://5sosfanfik.blogspot.com/">Początek</a></li>
<li><a href="http://rock-god-fanfiction.blogspot.com/">Rock God</a></li>
<li><a href="http://5sos-fanfiction-love.blogspot.com/">Beside You</a></li>
<li><a href="http://impossiblebecomespossible-fanfiction.blogspot.com/">Impossible becomes possible</a></li>
<li><a href="http://suicide-luke-hemmings-ff.blogspot.com/">The Suicide Diaries</a></li>
<li><a href="http://fanfiction-luke-hemmings.blogspot.com/">Living In A Dream</a></li>
<li><a href="http://5sos-criminal-fanfic.blogspot.com/">Voodoo Doll</a></li>
<li><a href="http://different-mike-fanfic.blogspot.com/">Different</a></li>
<li><a href="http://tyh-fanfiction.blogspot.com/">Take You Home</a></li>
<li><a href="http://pastbecomesfuture5sos.blogspot.com/">Past Becomes Future</a></li>
<li><a href="http://last10tosurviveff.blogspot.com/">Last 10 to survive</a></li>
</ol>
</blockquote>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<b>Moje pytania:</b><br /><ol>
<li>Jakie było Twoje małe marzenie związane z tym właśnie blogiem? </li>
<li>Uważasz, że piszesz dobrze, czy może warto by było się trochę podszkolić? Hej, spokojnie, ja potrzebuję tę drugą opcję.</li>
<li>Jak reagujesz na negatywne komentarze?</li>
<li>Czym kierujesz się pisząc swoje opowiadanie?</li>
<li>Myślisz nad ewentualną przyszłą karierą pisarską?</li>
<li>Chciałabyś, by Twoje fanfiction było wszech znane? </li>
<li>Co robisz, gdy kończą Ci się pomysły na pisanie?</li>
<li>Masz może własną playlistę do swojego opowiadania?</li>
<li>Opowiedz coś ciekawego o tym blogu.</li>
<li>Obrazisz się, jeśli jedenastego pytania nie będzie?</li>
</ol>
</blockquote>
</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-4183923806362558812015-01-06T00:00:00.000+01:002015-03-21T12:19:39.821+01:00/dzisiaj umierasz/Anabel<span style="font-family: inherit; text-align: justify;"> cichutko leżała, czekając aż ból wreszcie zniknie. Spod zamkniętych powiek spływały powolutku kropelki łez. Wiedziała, że obok niej są </span>najważniejsze<span style="font-family: inherit; text-align: justify;"> osoby w jej krótkim życiu. Ashton, Leigh i </span>Ed<span style="font-family: inherit; text-align: justify;">. Teraz niczego więcej nie potrzebowała, mogła już umierać.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Jej drobne usta drgały co jakiś czas, a gorączka z godziny na godzinę coraz bardziej rosła. Ashton bardzo się starał, by jej ostatnie chwile były wyjątkowe. Cicho śpiewał piosenkę, którą Anabel strasznie polubiła, dzięki czemu jej twarz momentami wyglądała na zadowoloną... ale cierpiała i tego nikt nie mógł zmienić, nawet kubek czekolady, po który Ashton własnie wyszedł, wiedząc, że i tak to on będzie jedynym, który się tego napije. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Kochanie, możesz już odejść. Nie walcz więcej, nie musisz. Kochamy cię, wszyscy cię tak bardzo kochamy. Jesteś naszym największym skarbem. </span>—<span style="font-family: inherit;"> Łamiący głos Leighton sprawił, że nawet Ashton, który dotychczas starał się nie załamać, wypuścił z oczu kilka łez.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ed walczył ze swoimi emocjami, starając się zapewnić Anabel bezpieczeństwo. Chciał, by ostatni raz czuła się kochana. Był świadomy największej straty, która niedługo nieodwracalnie nastąpił i nie mógł już nic zrobić, jak tylko się z tym pogodzić i w spokoju czekać na koniec. Leigh trzymała Anabel za rękę, opowiadając chwile, które szczególnie zapadły jej w pamięci. W tym trudnym dniu nie zapomniała wspomnieć o jednej, ważnej rzeczy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Nazwiemy dzidziusia Ashton, będziesz miała braciszka. </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Anabel usłyszała tą wiadomość i z trudem otworzyła oczy, by nieprzytomnym wzrokiem spojrzeć na płaczącą Leigh. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Dziewczynka wiele wysiłku włożyła w to, żeby uścisnąć dłoń matki... można by rzec, że to jej ostatni czyn, jaki wykonała w swoim życiu. Po tym wydarzeniu jej oczy ponownie się zamknęły, a aparatura zaczęła piszczeć. W pomieszczeniu ponownie zjawili się lekarze. Płacz Leigh nasilił się. Wiedziała, że to ten moment. Spojrzała na Eda, który stojąc w rogu pokoju rozmawiał z lekarzem prowadzącym. Kiedy oboje kiwnęli głowami, obrócili się by popatrzeć na zapłakaną kobietę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Zgadzam się </span>—<span style="font-family: inherit;"> wyszeptała, ostatni raz spoglądając na Anabel. Ed podszedł do Leigh, by mocno ją przytulić i wyprowadzić na zewnątrz, gdzie oboje usiedli na krzesłach i poddali się rozpaczy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Chwilę później aparatura przestała piszczeć, a w pokoju pozostał jedynie lekarz z martwym już ciałem Anabel.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">To już koniec. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Anabel odeszła i pozostawiła po sobie wiele wspomnień, które zdecydowanie należeć będą do wyjątkowych. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ashton biegł ile sił w nogach, byle tylko znaleźć się jak najszybciej na właściwym piętrze. Po ostatniej nocy nie czuł się najlepiej a fakt, że zasnął w kolejce, w której chciał kupić gorący napój, spotęgował jego złość. Szybko przemierzał korytarze prowadzące do wyznaczonego celu. Nie zamierzał prosić przyjaciół o pomoc, bo zdawał sobie sprawę z tego, jak ten dzień się zakończy... wystarczy, że on jeden nie poradzi sobie z emocjami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Cholera! </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Krzyknął, gdy naciskając przycisk przywołujący windę, została ona w tym samym momencie przywołana na inne piętro. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Skierował się w kierunku schodów, którymi wszedł na odpowiednie piętro. Kolejny raz tego dnia zaczął biec, chcąc jak najszybciej znaleźć się obok Anabel... nie wiedział jednak, że jej ciało zostaje powoli przygotowane do przeniesienia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Zauważając siedzących na krzesłach rodziców dziewczynki, zatrzymał się na chwilę, by uważniej się im przyjrzeć. Dostrzegł trzęsące się ciało Leigh, ale ledwo słyszał płacz. Kiedy twarz Eda odwróciła się w jego kierunku, zrozumiał, że bardzo się spóźnił. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć lub krzyknąć, ale wszystkie emocje opuściły jego ciało i czuł się, jakby cofnął się do wieku, w którym nie umiał mówić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Powoli podszedł do Eda i Leigh. Siadając obok nich wciąż milczał. Kobieta wyrwała się z uścisków męża, by przez zapłakane oczy spojrzeć na chłopaka. Chwyciła go za rękę, chcąc przekazać jak najwięcej pozytywnej energii... ale im obu jej brakowało. Ashton spojrzał na nią, a łzy, które jeszcze przed chwilą usilnie starał się zatrzymać, teraz zaczęły szybko spływać po policzkach. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Mogę... mogę do niej wejść? </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Ledwo wypowiedział jakieś słowa. Jego oddech stawał się coraz cięższy i płacz tylko pogarszał sprawę. Leigh wciąż trzymając go za rękę, wstała i lekko pociągnęła go w stronę sali. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Każdy zasługuje na pożegnanie. </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Wymusiła lekki uśmiech i puściła dłoń Ashtona, prosząc lekarza o opuszczenie sali na chwilę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ashton powoli podszedł do łóżka. Jego dłonie strasznie się trzęsły, a oczy wciąż wypuszczały kolejne łzy. Usiadł na małym krzesełku i chwycił zimną już rączkę Anabel. Schylił lekko głowę i pocałował zewnętrzną stronę jej dłoni, dłuższą chwilę trzymając ją przy ustach. Spojrzał na jej twarz, która wciąż nie wyrażała nic innego prócz bólu. Zaczął głośno krzyczeć, dając swoim emocjom minimalny upust. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Jego prawa dłoń delikatnie gładziła policzek dziewczynki. Źle czuł się z tym, że nie było go tu, gdy odchodziła. Nie mógł powiedzieć jej, jak bardzo się przywiązał i jak bardzo będzie tęsknił. Pokochał dziewczynkę z kręconymi włosami, która nie tak dawno przez przypadek go zaczepiła... kochał spędzać z nią czas, bo tylko wtedy czuł, że ktoś choć trochę czuje się z nim wyjątkowo. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Przepraszam księżniczko, nie zdążyłem. </span>— G<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">łos ponownie mu się załamał. </span>—<span style="font-family: inherit;"> Będzie mi cię brakowało, nie masz pojęcia jak bardzo... i mam nadzieję, że zaopiekujesz się mną. Potrzebuję cię. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Jego mokre od łez usta złożyły ostatni już pocałunek na jej czole. Przywykł do tej czynności... mógłby wykonywać ją znacznie częściej. Kolejny raz dotknął jej policzka, by potem z powrotem położyć prawą dłoń dziewczynki na pościeli i z jeszcze większym smutkiem opuścić pokój. Zatrzymał się koło rodziców Anabel, by poprosić o poinformowanie go o nadchodzącym wydarzeniu, na które zamierzał się teraz przygotować.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Zakładając kaptur na głowę, schował ręce w kieszenie bluzy i wciąż płacząc, wyszedł ze szpitala. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Tego dnia, następnego i przez masę kolejnych, Ashton czuł się źle ze samym sobą. Jego ciało pozostało bez duszy, a serce krwawiło i nie zamierzało przestać. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ostatniego dnia uświadamiasz sobie, że małym czynem możesz zdziałać więcej niż ci się wydaje</span><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">.</span></div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-31997283071898015602014-12-30T18:03:00.001+01:002015-03-21T12:18:52.747+01:00/zaczynasz się żegnać/<div style="text-align: justify;">
—<span style="font-family: inherit;"> Ashton... </span>—<span style="font-family: inherit;"> Ledwo słyszalny szept rozszedł się po pokoju. Ashton szybko podbiegł do łóżka, na którym Anabel kolejny dzień leżała, spokojnie czekając na zakończenie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Jestem tu... nie bój się. </span>—<span style="font-family: inherit;"> Chłopak delikatnie przecierał ręcznikiem jej mokre czoło. Spoglądał na ledwo uniesione powieki, strasznie cierpiąc poprzez ten widok. Odkąd przyszedł, jego oczy wciąż skrywały łzy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Zaopiekujesz się kimś jeszcze? </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Anabel z trudem wypowiedziała każde słowo. Przekręcając lekko głowę, przyjrzała się być może ostatni raz twarzy chłopaka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Tylko jeśli obiecasz, że ty zaopiekujesz się mną. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Lekkie kiwnięcie głową wystarczyło, by Ashton poczuł się lepiej. Złapał Anabel za dłoń i złożył całusa na jej czole. Ostrożnie położył się obok niej, wciąż wpatrując się w zmęczone oczy i twarz. Gdy zauważył, jak wolna ręka Anabel powoli się podnosi i macha, w tym momencie nie wytrzymał i łzy powoli zaczęły spływać po jego policzkach. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Miałam najlepszego brata na całym świecie. </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy Anabel.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ashton nie potrafił poradzić sobie z emocjami, które się w nim kłębiły. Gwałtowanie wstał i podszedł do okna, by mocno w nie uderzyć. Opierając czoło o zimną szybę, przetarł wszystkie łzy... na marne. Na jego mokrych już policzkach, szybko pojawiły się kolejne mokre ślady. Płakał, tak jak jeszcze nigdy wcześniej tego nie robił.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wystraszony obrócił głowę w stronę drzwi, gdy usłyszał ciche skrzypienie. Rękawem bluzy wytarł oczy i spuścił głowę w dół, nie chcąc zostać źle odebranym. Leigh powoli do niego podeszła, również płacząc przytuliła go do siebie. Oboje tego potrzebowali.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Będzie dobrze... </span>—<span style="font-family: inherit;"> Cichy szept kobiety nieco uspokoił Ashtona. Odsunął się od niej i ponownie podszedł do okna, przyglądając się miejscu, które od jakieś czasu wiele dla niego znaczy. </span>—<span style="font-family: inherit;"> Możemy wyjść? </span>—<span style="font-family: inherit;"> Spytała, niepewnie na niego spoglądając.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Nie chcę jej zostawiać. </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Odwrócił się do Leigh, wciąż mając spuszczoną głowę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Chciałabym podziękować... </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Lekki uśmiech wpłynął na twarz kobiety. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Nie ma za co - wtrącił, zanim jeszcze skończyła mówić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Dzięki tobie nasza córka spędziła swoje ostatnie dni będąc całkowicie szczęśliwą, nie wmawiaj mi, że nie mam za co dziękować... również dzięki tobie zaczęła się do nas odzywać. Jesteś naprawdę wspaniałą osobą i nie wierzę, że jakiś czas temu oceniłam cię po tym, jak wyglądasz. To był błąd, który mnie również czegoś nauczył, ale...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Wiedziałem, że to było zbyt miłe na zwykłe przeprosiny. </span>— <span style="font-family: inherit;">Ashton cicho się zaśmiał, ponownie wtrącając się w wypowiedź Leigh.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinnam cię o to prosić, ale trochę rozmawialiśmy na ten temat z Edem i doszliśmy do wniosku, że chcemy abyś wygłosił mowę na jej pogrzebie. To niewiarygodne, ale spędziłeś z nią tutaj więcej czasu niż my przez cały jej pobyt w tym miejscu... myślę, że to byłoby dobrym pomysłem. Potrafisz zaskakiwać, mowa nie musi być zwykłym monologiem, zrób co chcesz... jeśli w ogóle chcesz. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Zrobię to... po swojemu. </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Oboje się uśmiechnęli, po czym Leigh usiadła przy Anabel, a Ashton przy małym stoliku, który wciąż zawalony był kartkami papieru. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Chłopak wziął w dłoń jedną kartkę i obrócił ją kilka razy, by następnie chwycić długopis i w chwili ciszy i skupienia napisać jedno ważne dla niego zdanie. Upewniając się, że Leigh nic nie zauważyła, złożył kartkę i włożył ją do koperty, dokładnie ją zaklejając i chowając do kieszeni bluzy. Upewnił się, że nie widać co skrywa i usiadł przy drugiej stronie łóżka Anabel. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">W ciągu sekundy wszystko diametralnie się zmieniło. Spokój, który towarzyszył zarówno Leigh jak i Ashtonowi, zamienił się w panikę i strach. Anabel wciąż leżąc, zaczęła się trząść, a aparatura przyczepiona do jej klatki piersiowej piszczała głośniej niż zwykle. Lekarze wraz z pielęgniarkami szybko pojawili się w pomieszczeniu, które teraz ogarnięte było wszechobecnym chaosem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Anabel! </span>— K<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">rzyk zmieszał się z łzami. Leigh usilnie próbowała dostać się jak najbliżej córki, jednak jej wysiłek był na marne. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Proszę opuścić pomieszczenie. Natychmiast! </span>— D<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">wie pielęgniarki wyprowadziły Leigh na zewnątrz, dbając o to, by dostała odpowiednie leki uspokajające. Ashton szybko znalazł się obok niej, starając się załagodzić jakoś sytuację.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Leigh, kochanie... musisz się uspokoić, to niezdrowe dla dziecka. </span>— Ed chwycił żonę za rękę, delikatnie ją gładząc.</div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Anabel jest dzielna, da sobie radę. </span>—<span style="font-family: inherit;"> Ashton uśmiechnął się do nich, sam nie wierząc w to, co powiedział. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Działania lekarzy okazały się dla nich ciągnąć niesamowicie długo, jednak minęło zaledwie kilka minut, gdy lekarz prowadzący wreszcie opuścił pokój. Widoczna ulga na jego twarzy była wystarczającym dowodem na to, że Anabel wciąż żyje, a słowa które wypowiadał były jedynie potwierdzeniem. Leigh od razu wbiegła do środka, uprzednio żegnając się z Ashtonem, który zamierzał już po raz ostatni stanąć w miejscu, z którego wypuści ostatni balon. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Chłopak jak najbardziej mógł, opóźniał swoje wyjście, po drodze nadmuchując balon. Kiedy wreszcie to zrobił, przywiązał do niego sznurek, a drugim końcem obwiązał kopertę. Coraz wolniej stawiał stopy, gdy pojawił się na zewnątrz. Spojrzeniem omiótł cały krajobraz znajdujący się wokół niego, uświadamiając sobie, jak wiele ominęło Anabel... jej życie polegało na nieustannym siedzeniu w pomieszczeniu, które nawet nie było do tego przystosowane.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Dwie minuty później Ashton wypuszczał cienki sznurek z palców, balon wznosił się ku górze, a jego wzrok spoczywał na pustym oknie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><b><i>Gdziekolwiek</i></b> <b><i>trafi</i></b>, <b><i>cokolwiek</i></b> <b><i>się z</i></b> <b><i>nią stanie, chcę żeby Anabel była szczęśliwa i bezpieczna.</i></b> </span></blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Pewna osoba bardzo chciała, żebyś to miała </span>— <span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">cicho powiedział przez łzy, podchodząc do swojej mamy z trzymanym w dłoni naszyjnikiem od Anabel. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Ashton... </span>—<span style="font-family: inherit;"> Kobieta szybko go przytuliła, widząc w jak beznadziejnym stanie jest. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Oboje z kubkiem gorącej herbaty usiedli na kanapie, rozmawiając o doświadczeniu, przez które ostatnio przechodził. Ashton opowiadał jej wszystko z każdym szczegółem, a łzy które towarzyszyły opowieści, spływały również po twarzy jego mamy. Jej twarz często się uśmiechała, a serce miękło za każdym razem, gdy przestawał opowiadać przez natłok łez. Była z niego dumna, cholernie dumna i Ashton bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Więc podarowała mi go tak bez powodu? </span>— Z<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">apytała, trzymając w dłoni nowo otrzymany prezent.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Nie chciała, żebyś cierpiała. </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Ashton spojrzał na nią, na chwilę przestając mówić. </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Ja też nie chcę </span>—<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> dodał po paru sekundach, odstawiając kubek, by ponownie przytulić najważniejszą kobietę w swoim życiu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Nigdy nie wiesz co może się stać, Ashton tego dnia zrozumiał, jak wiele chwil umknęło jego </span>uwadze. </div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-74468022785931654672014-12-20T14:17:00.002+01:002015-03-21T12:18:39.868+01:00/za pięć dni będziesz w raju/<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=vQM0QS8HChE"><i><b>PIOSENKA</b></i></a></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciche dźwięki gitary rozbrzmiały zza zamkniętych drzwi. Ashton wciąż pracował nad swoją piosenką, starając się zrobić z niej coś bardzo idealnego, ale im więcej się starał, tym szybciej tracił nadzieję na sukces. Jedyne co chciał osiągnąć, to mały uśmiech Anabel, który naprawdę wiele dla niego znaczył... więcej niż życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel wciąż pozostawała w tym samym stanie. Przestała już walczyć, ale to jeszcze nie koniec. Cierpi bardziej niż kiedykolwiek, jednak wie, że obok niej są dwie najważniejsze w jej krótkim życiu osoby. Wciąż próbowała udawać, że wszystko jest dobrze. Jej silna wola i chęć oddalenia smutku z twarzy rodziców, napawała ją minimalnymi dawkami pozytywnych emocji. </div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel jest skarbem, a o skarb zawsze się dba. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ashton szybko przemierzał kolejne uliczki prowadzące go do pewnego dużego budynku. Strasznie się denerwował. Był świadomy tego, że może ponieść porażkę, ale był także świadomy tego, że to jego jedyna szansa. Anabel albo mogła mu wybaczyć, albo nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dasz radę, będziemy cały czas z tobą. — Spokojny głos Luka uspokoił nieco zdenerwowanego przyjaciela. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ashton spojrzał na trójkę chłopaków stojących obok niego, szeroko się przy tym uśmiechając. Powoli przekręcił klamkę i pchnął drzwi dzielące go od Anabel. Spojrzał na małą, bezbronną dziewczynkę skazaną na bezwładne leżenie. W oczach zakręciły mu się łzy, ale nie mógł teraz płakać... nie, gdy patrzą na niego rodzice dziewczynki i przede wszystkim ona. </div>
<div style="text-align: justify;">
- You and I, we've been at it so long, I still got the strongest fire. You and I, we still know how to talk, know how to walk the wire - rozpoczął, a za nim dołączyli przyjaciele i ciche brzmienie gitary. </div>
<div style="text-align: justify;">
Śpiewając patrzał prosto w oczy Anabel. Widział jak bardzo cierpi, a jego obecność mogła ją tylko bardziej przytłaczać, ale nie poddawał się... tak bardzo chciał coś jeszcze dla niej zrobić. Ukradkiem spojrzał na Leigh, która przytulona do Eda cicho łkała. Nie był jedyną osobą w pomieszczeniu, która starała się ukryć swoje emocje. Kątem oka spoglądał na stojących obok przyjaciół, zauważając jak walczą z uczuciami. Kolejny raz zrozumiał jak wiele osiągnął przez ostatnich kilka dni... i mimo że było ich tylko dziesięć, zmienił swój cały świat.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Us against the world tonight... - kończąc śpiew podszedł do Anabel i chwycił jej drobną dłoń w swoją. Poczuł jak przez jej ciało przechodzą dreszcze, więc szybko zakrył ją bardziej kocem i patrząc w zmęczone oczy Anabel, powtórzył ostatnie zdanie piosenki. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Us against the world tonight... - szeptanie Anabel zostało usłyszane jedynie przez Ashtona. Chłopak bardzo się ucieszył, gdy zrozumiał, co to dla niego znaczyło. Anabel mu wybaczyła i teraz tylko to miało największą wartość. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashton... - Leigh chwyciła go za ramię i lekko pociągnęła w stronę drzwi. Kiedy oboje wyszli, Ed szybko do nich dołączył, a Anabel została sama z przyjaciółmi blondyna. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja wiem w jakim stanie jest, nie obchodzi mnie to. Chcę z nią być do końca, czy to się wam podoba, czy nie. - Ponury głos przepełnił całkowicie pusty korytarz. Ashton opuścił głowę w dół, zakrywając smutek, który pojawił się na twarzy i przede wszystkim w oczach. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zmuszamy cię do niczego, ale Anabel kazała nam coś napisać... - Ed wyjął z kieszeni płaszcza zgiętą karteczkę i wysunął ją w stronę chłopaka. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wyraźnie dało się wyczuć napięcie panujące między tą trójką, ale żadne z nich nie chciało wyrazić głębszych emocji. Ashton chwycił kartkę papieru i szybko ją rozwinął. Zdziwienie, które wymalowało się na jego twarzy było tak wielkie, że rodzice Anabel od razu to zauważyli. Chłopak odwrócił się w stronę pokoju, zastanawiając się, czy powinien teraz tam wejść, czy jeszcze chwilę odczekać. </div>
<i></i><br />
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<i><i><b>Chciałabym, żeby Ashton opiekował się kimś jeszcze... jest pięknym aniołem.</b></i></i></blockquote>
</div>
<i>
</i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Po kilku chwilach samotnego siedzenia, Ashton wreszcie zdecydował się wejść do pokoju, w którym wszyscy bardzo go wyczekiwali. Patrząc na Anabel, dostrzegł małą iskrę w jej oczach, kiedy wszedł. Uśmiechnął się, nie wiedząc jak inaczej mógłby zareagować. Stanął przed nią, wyjął kopertę i wsadził do niej małą karteczkę. Chwilę później dmuchał balon, który jak za każdym innym razem, pociągnie marzenie ku niebu... jednak tym razem wszystko będzie tak, jak być powinno. Koperta nie będzie pusta, a marzenie jak zwykle się spełni. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Wszyscy państwo musicie już wyjść, zabieramy Anabel na badania. — Nieprzyjemny głos pielęgniarki spowodował wielką falę oburzenia ze strony rodziców i Ashtona. Żadne z nich nie dawało za wygraną, ale ostatecznie i tak przegrali. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ashton starał się jak najdłużej żegnać z Anabel. Wiedział, że gdy jutro tu przyjdzie, dziewczynka może już być gdzie indziej.. może nie żyć. Bał się, tak jak jeszcze nigdy się nie bał... ale to chyba normalne, prawda? </div>
<div style="text-align: justify;">
Ashton wraz z przyjaciółmi stali na parkingu, jak zwykle w tym samym miejscu. Chłopak kończył przywiązywać sznurek do koperty, a Luke przywiązywał drugi koniec do balonu. Oboje skończyli w tym samym czasie i oboje w tym samym czasie otworzyli dłonie, pozwalając by balon powoli wzleciał do góry. Cała czwórka przyglądała się, jak pierwsze marzenie się od nich oddala. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Co tam było napisane? — Po paru sekundach niespokojnej ciszy, Calum wreszcie zadał pytanie, które od dawna chodziło mu po głowie. Ashton spojrzał na przyjaciela, zastanawiając się nad tym, czy powinien wiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Myślę, że mam nową misję... to jeszcze nie koniec — odpowiedział, ponownie patrząc jak balon znika z zasięgu jego wzroku. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tego dnia Ashton zrozumiał kolejne ważne rzeczy. Zrozumiał, jak wiele może zmienić, po prostu będąc sobą.</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-77291242859586577882014-12-06T17:28:00.000+01:002015-03-21T12:17:57.995+01:00/jedenasta oznacza koniec/ <blockquote class="tr_bq">
<span style="color: red;">!! żeby zrozumieć, trzeba się dobrze wczytać !!</span></blockquote>
<div style="text-align: justify;">
— Jak z nią?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Walczy. — Jedno słowo, które tak wiele zmieniło, ale jednak nie wszystko. Ashton wolał usłyszeć co innego. Nie chciał wiedzieć, że walczy... chciał wiedzieć, że wszystko jest okej, a Anabel nie ma już zamkniętych oczu i oddycha samodzielnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tymczasem praca jej serca była ledwo zauważalna. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Stary, wszystko będzie dobrze. — Obok chłopaka znaleźli się przyjaciele, którzy najlepiej jak umieli, próbowali pocieszyć Ashtona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Blondyn przystawił czoło do szyby, która kolejny raz oddzielała go od drobnej dziewczynki leżącej na łóżku. Przyglądał się widokowi powolnie unoszącej się i opadającej klatki piersiowej. Modlił się, by nie dostrzegł momentu, w którym jej płuca całkowicie przestaną oddychać, a Anabel już nigdy na niego nie spojrzy. Bał się, że to już koniec, ale w głębi duszy wiedział, że Anabel nie będzie chciała odejść bez pożegnania. </div>
<div style="text-align: justify;">
Uważnie patrzał, jak czoło Anabel lekko się marszczy, a jej powieki zaczynają drgać. Dotknął prawą dłonią szyby, a lewą zaczął w nią uderzać, zwracając na siebie uwagę każdej pojedynczej osoby będącej w pobliżu. Leigh jako pierwsza stanęła koło niego, a jej oczy szybko zapełniły się łzami. Chwilę później aparatura zaczęła głośno piszczeć, a do środka wbiegło kilku lekarzy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ashton, Leigh i Ed widzieli ulgę na twarzy młodego faceta, ale nie mogli zrozumieć czym było to spowodowane. Teraz Anabel poruszała dłonią, a jej wymęczone oczy spoglądały na trzy osoby stojące po drugiej stronie grubej szyby. Odwróciła głowę w stronę mówiącej do niej kobiety, by bezmyślnie i z wielkim trudem pokiwać głową. Anabel wciąż była słaba i wciąż walczyła, ale przynajmniej wróciła do bliskich. </div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify;">
Chcę, żeby wszystko się już skończyło. ZABIERZCIE MNIE STĄD!!!</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
— Mogę ją zobaczyć? — Chłopak spytał, gdy rodzice dziewczynki pełni smutku opuszczali salę. Oboje spojrzeli na siebie, a ich twarze jeszcze bardziej posmutniały. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Przykro mi. — Leigh spuściła głowę w dół, zakrywając kłębiące się w oczach łzy. Ed przytulił kobietę i powoli wyminęli Ashtona, idąc prosto do wyjścia. </div>
<div style="text-align: justify;">
Koniec historii, która nigdy początku nie miała. </div>
<div style="text-align: justify;">
Koniec marzeń, które nigdy spełnić się nie miały. </div>
<div style="text-align: justify;">
Koniec radości, która nigdy towarzyszyć im nie miała. </div>
<div style="text-align: justify;">
Koniec smutku, który nigdy istnieć nie miał. </div>
<div style="text-align: justify;">
Koniec końca, który nadszedł za szybko. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tego dnia wszystko było nie tak. Ciemne chmury zakrywały niebo, tworząc na nim okropnie brzydki widok. Krople deszczu spadały zbyt szybko, a każdy spacerujący człowiek nie pozostawał suchy. Słońce zniknęło, a to, co działo się w Sydney, jest dopiero początkiem. Nadchodzą dni, których nikt nigdy nie zapomni, ale nie dlatego, że będą miłe. Nadchodzą dni nazywane przez niektórych koszmarem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszy dzień będzie jeszcze miły. Wszyscy będą pełni nadziei, a światełko wciąż będzie się świecić. Nikt nie będzie podejrzewał, że coś może się psuć, że coś nie gra. Dopiero drugiego dnia lekka zmiana zacznie być widoczna. Uśmiech i nadzieja znikną z twarzy, a na ich miejsce wstąpi nieodłączny na długi czas smutek. To będzie drugi dzień koszmaru. Trzeciego wiele spraw zostanie wyjaśnionych i wszystkie dotychczasowe problemy zostaną zapomniane i zastąpione kolejnymi. Kolorowe życie nagle stanie się szare, a świadomość o nadchodzącym dniu, będzie jeszcze gorsza do zniesienia. Czwarty dzień uświadomi wszystkim, jak wiele błędów popełnili i jak wiele rzeczy mogli zrobić inaczej. Tego dnia nic nie będzie się liczyło, jedynie spokój i rozpacz... bo ten dzień to dramat rozpoczynający się krzykiem o pomoc. Piąty dzień jest jedynie dopełnieniem. Wspomnienia zaczną przelatywać przez umysły, pokazując jak wiele się działo. Ból będzie jeszcze bardziej odczuwalny, a łzy nie znikną nawet na sekundę. Piątego dnia wszystkie dusze umrą, a światełka zgasną. Wszystko będzie wydawać się tylko złym snem, z którego nikt nigdy się nie obudzi. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nigdy nie możesz spodziewać się najgorszego, ale teraz to nadchodzi. Nie uciekniesz przed tym, nikt już nie ucieknie. Od teraz liczy się każda sekunda, a życie Ashtona, Leigh i Eda nie ma już sensu. Są bezradni, zupełnie tak jak ty, gdy stoisz przy tablicy na lekcji matematyki, rozwiązując zadanie, do którego obliczeń nigdy wykonać nie umiesz. Jednak istnieje mała szansa nadziei, że kolejne pięć dni będzie dniami idealnymi, a Ashton już ma plan na to, jak powinien o to wszystko zadbać. Tym razem nie spieprzy, teraz ma pomoc i wsparcie w postaci trzech najlepszych przyjaciół. Nie jest sam, nigdy nie był. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Co na początek? — Calum podszedł do przyjaciela, położył dłoń na jego ramieniu i spojrzał na spuszczoną w dół głowę Ashtona. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie mam pojęcia. — Blondyn skrzywił się lekko, uświadamiając sobie, że jego plan istnieje, ale nie jest dopracowany. Ashton nie wiedział, co i jak musi zrobić, ale wiedział, że musi się postarać, żeby wszyscy mu wybaczyli... szczególnie jedna osoba.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Krok pierwszy: stworzenie czegoś niepowtarzalnego, mającego niesamowicie wielką wartość. — Michael krzyknął, dumny z siebie za wypowiedzenie tych słów. — Musisz trochę pozgadywać, dla każdego co innego jest niepowtarzalne, ale my ci pomożemy! </div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak spojrzał na przyjaciół i w tym momencie pierwszy raz od dawna ucieszył się, rozumiejąc jak wiele dzięki nim zdobył. Tyle samo musi jutro przekazać pewnej wyjątkowej osobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Piosenka! </div>
<div style="text-align: justify;">
Tego dnia Ashton postanowił zmieniać świat.. ale zaczął od złej strony.</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-26467483507062835262014-11-29T22:33:00.000+01:002015-08-06T17:08:51.081+02:00/wiesz, że to koniec, gdy słyszysz dziesiątą/ <div style="margin-bottom: 20px; margin-top: 20px;">
<div style="text-align: justify;">
— Opowiesz mi coś o sobie? — Anabel rozłożyła dłonie wokół głowy i wpatrując się w sufit, w ciszy leżała na łóżku. Przymrużyła oczy, gdy dostrzegła małą, czarną plamkę, która zdecydowanie nie pasowała do reszty.</div>
<span style="text-align: justify;">—</span> Co chcesz wiedzieć? - Ashton spojrzał na nią i zadarł lekko nos do góry. Kilka pojedynczych loków zakrywało jego prawe oko, ale chłopak zbytnio się tym nie przejmował.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Wszystko! <span style="text-align: justify;">—</span> Zaśmiała się, uświadamiając sobie, że tak naprawdę nie wie, co chciałaby wiedzieć o chłopaku, który tak wiele zmienił w jej życiu.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<b>Chciałabym zjeść z Ashtonem kolację.</b></blockquote>
<span style="text-align: justify;">—</span> Wiesz jak mam na imię, wiesz jakich mam przyjaciół. Wiesz też, że gram na gitarze i perkusji i czasem ci śpiewam do snu. Wiesz jak bardzo lubię cię rozśmieszać, gdy zaczynasz bez powodu być smutna i doskonale wiesz, że uwielbiam tu przychodzić, bo jesteś moim uzależnieniem. Co jeszcze chcesz usłyszeć? <span style="text-align: justify;">—</span> Ashton położył się obok Anabel i dokładnie zakrył ją kocem.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Jaka jest twoja mama? <span style="text-align: justify;">— D</span>ziewczynka przechyliła głowę w stronę Ashtona, by ujrzeć jak powoli uśmiech wkrada się na jego twarz.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Jest wspaniałym aniołem. Niczym się nie różnicie... oprócz wzrostu. <span style="text-align: justify;">—</span> Oboje się zaśmiali na tą uwagę. Ashton zamyślił się na dłuższą chwilę, by przypomnieć sobie, jak wiele jego mama zrobiła dla niego. Ile rzeczy musiała się wyrzec i ile razy stawiała go ponad siebie.<br />
Anabel powoli wstała z łóżka i podeszła do swojej jedynej, małej <span style="text-align: justify;">—</span> jak wszystko inne w tym pokoju <span style="text-align: justify;">—</span> szafki, w której chowała swoje wszystkie skarby. Zaczęła uparcie czegoś w niej szukać i nie poddała się dopóki nie odnalazła swojego celu. Podeszła do Ashtona z podarunkiem w dłoni.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Mamusia mi kiedyś powiedziała, że anioły cierpią. Nie chcę, żeby twoja mamusia cierpiała... <span style="text-align: justify;">— Z</span>amilkła na chwilę i spuściła głowę w dół. Ashton wpatrywał się w nią z wyraźnym zainteresowaniem. <span style="text-align: justify;">—</span> Twoja mamusia musi to mieć. <span style="text-align: justify;">—</span> Podała chłopakowi drobny naszyjnik z wisiorkiem, który tak wiele dla niej znaczył.<br />
Posmutniała, kiedy oddawała Ashtonowi swój najdroższy skarb, ale wiedziała, że chce to zrobić. Była tego pewna tak samo mocno, jak tego, że umiera. A skoro ona dłużej nie będzie tego potrzebować, może przekazać go kolejnej osobie, prawda?<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> A jak jest z tobą aniele? <span style="text-align: justify;">—</span> Ashton spojrzał w jej szeroko otwarte i smutne oczy. Anabel początkowo lekko się uśmiechnęła, by potem zobaczyć, jak chłopak chowa do kieszeni jej mały kawałek świata.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Ja też cierpię, ale już niedługo przestanę. <span style="text-align: justify;">— J</span>ej pewny siebie głos brzmiał bardziej jak oznajmienie faktu niż zwyczajna odpowiedź. <span style="text-align: justify;">—</span> Ashton, zastanawiałeś się kiedyś, co się dzieje, gdy już ktoś umrze?<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Malcu... <span style="text-align: justify;">— Z</span>aczął, ale nie wiedział co odpowiedzieć.<br />
Anabel często zadawała pytania, na które Ashton zwyczajnie nie znał odpowiedzi, ale to całkowicie go zaskoczyło. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał i nie wiedział co powinien odpowiedzieć. Nie chciał też, żeby Anabel poczuła się przez jego odpowiedź gorzej. Jego celem było sprawianie uśmiechu na jej małej twarzy, a teraz mógł to tak łatwo zepsuć.<br />
Co powinien odpowiedź? Tak? Nie? Co jeśli Anabel nie odpuści tego tematu? Ashton przecież nie może jej zbywać. Są dla siebie wzajemnym oparciem, ale czasami chłopak tak szybko się poddaje.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Po śmierci stajemy się innymi ludźmi. Wrócisz do mnie i znowu będziesz tak odważna, by zacząć ze mną rozmawiać. A ja będę czekał i odezwę się do każdej osoby, która przypadkiem coś do mnie powie, z nadzieją, że to jednak ty. Będę czekał tak długo, ile będzie trzeba. I nie musisz się spieszyć. Będę tu, bo nigdzie się nie wybieram, ale jeśli nie będziesz chciała przyjść, zaopiekujesz się drugim dzieckiem swoich rodziców. Nie pozwolisz, żeby było chore lub smutne. Będziesz czuwała nad tym, żeby zawsze było szczęśliwe, tak jak ja i ty, gdy jesteśmy razem.,.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Jesteś szczęśliwy? <span style="text-align: justify;">—</span> Przerwała mu, by otrzymać tą odpowiedź. Kiedy Ashton kiwnął głową, Anabel promieniała z radości. Jej kolejne życzenie właśnie się spełniło i nie musiała na nie długo czekać.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Powiedz mi, kim chcesz być w swoim drugim życiu? <span style="text-align: justify;">—</span> Spojrzał na nią, gdy powoli podchodziła do okna. Anabel zaczęła rysować na zaparowanej szybie małe gwiazdki, trawę i dużo drzew. Obraz zniknął zanim jeszcze skończyła go robić.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Chciałabym być księżniczką, ale ostatecznie mogę być strażnikiem Ashtona. <span style="text-align: justify;">—</span> Odpowiedziała, odwracając się w stronę chłopaka.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Nie potrzebuję strażnika. <span style="text-align: justify;">— Z</span>aśmiała się, słysząc jego słowa. Zdała sobie sprawę z tego, że może jej życzenie nigdy się nie spełni.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Nowy dzidziuś będzie miał na imię Ashton. <span style="text-align: justify;">— W</span>ciąż się śmiała, gdy znalazła się obok przyjaciela.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Czy to dlatego, że mnie kochasz? <span style="text-align: justify;">— Z</span>apytał, podwijając lekko rękawy bluzy. Anabel pokiwała szybko głową, uroczo się przy tym uśmiechając.<br />
Kolejna godzina minęła na zabawie i wzajemnym łaskotaniu się. Anabel cały czas się śmiała, a temat drugiego życia poszedł w zapomnienie. Tego dnia Ashton zdał sobie sprawę z powagi sytuacji, w której się znalazł. Chłopak zniknął z pokoju Anabel, gdy w rogu sali pojawiła się Leigh i Ed. Oboje uśmiechnięci, oboje z pozytywnym nastawieniem i dużym prezentem.<br />
Anabel tradycyjnie patrzała jak chłopak wypuszcza balon z jej kolejnym życzeniem, ale tym razem dostrzegła mały szczegół. Zauważyła zgiętą kartkę schowaną w kieszeni chłopaka. Wiedziała, że nie miał jej wcześniej, bo w innym przypadku, zapytała by, co na niej jest.<br />
Poczuła się oszukana.<br />
I nagle świat zaczął wirować, a powieki stały się zbyt ciężkie, by wciąż mogła trzymać je otwarte. </div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-72796400166758878392014-11-23T14:21:00.000+01:002015-08-06T17:08:31.534+02:00/z diagnozą dziewiątą toniesz w rozpaczy/ <div style="text-align: justify;">
— Policz do dziesięciu i otwórz oczy. — Anabel wykonała prośbę Ashtona, by oboje mogli się szeroko uśmiechnąć. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczynka nie należała do cierpliwych osób. Zaczęła się kręcić wokół samej siebie, gdy doliczyła do połowy. Jej dłonie ruszały się w górę i w dół, a stopy odgrywały zupełnie inny rytm. W pewnym momencie Ashton podpalił ostatnią świeczkę i dał wszystkim znać, że pokaz czas rozpocząć.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dziesięć! — Pisnęła i otworzyła oczy. Drobna rączka Anabel zakryła szybko usta, gdy jej oczom ukazał się duży, czekoladowy tort. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Happy birthday to you... — Ashton zaczął, a za nim dołączyły kolejne głosy. </div>
<div style="text-align: justify;">
W pokoju panował całkowity chaos. Byli znajomi Ashtona, ale także rodzice Anabel i Rose. Nawet kilka pielęgniarek przyszło zaśpiewać specjalnie dla niej. Anabel spojrzała na tort, żeby zobaczyć napis i policzyć liczbę świeczek. Jej uśmiech nie miał końca, gdy uświadomiła sobie, że jej kolejne marzenie zaczyna się spełniać.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dzisiaj obchodzisz swoje dwunaste urodziny. Ominęłaś kilka lat życia, ale były mało ważne, bo większość czasu spędziłaś tutaj, ze mną u boku. — Ashton powoli podszedł do niej, by chwycić jedną z jej małych rąk. — Dzisiaj jesteś Księżniczką Anabel. — Założył na jej głowę złotą koronę, a potem poprowadził bliżej tortu, by wreszcie mogła zdmuchnąć świeczki.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jeśli teraz pomyślę marzenie, nie napiszę kolejnego na kartce? — Spojrzała w górę, a wtedy jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Ashtona. Chłopak ponownie się uśmiechnął, biorąc Anabel na ręce.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Masz dzisiaj dwa marzenia lub możesz pomyśleć i napisać jedno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczynka pochyliła się nad tortem, wzięła głęboki wdech i zdmuchnęła wszystkie świeczki za jednym razem, pamiętając, żeby wcześniej pomyśleć życzenie. Zaklaskała dłońmi, gdy zobaczyła, że rodzice wyciągają małą paczkę z prezentem. Szybko go chwyciła i wciąż będąc trzymaną przez Ashtona, rozpoczęła rozpakowywanie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<b><i>Chciałabym,</i></b> <i><b>żeby</b></i> <i><b>nowy</b></i> <b><i>dzidziuś</i></b> <i><b>nazywał</b></i> <i><b>się</b></i> <i><b>Ashton</b></i> <i><b>lub</b></i> <i><b>Bella.</b></i></blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tatusiu! — Krzyk Anabel rozszedł się po całym pokoju, gdy wreszcie zobaczyła, jaki prezent skrywał się pod kolorowym papierem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wszystkiego najlepszego córeczko. — Ed podszedł do dziewczynki i mocno ją przytulił. Po jego policzkach spłynęło kilka pojedynczych łez. Tak dawno już tego nie robił, teraz to uczucie całkowicie go przepełniło.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Rose! — Kolejny krzyk Anabel przepełnił pokój. Dziewczynka oderwała się od taty, by podbiec do swojej koleżanki. Stanęła przed nią, upewniając się, że jest prawdziwa. Wyciągnęła rękę przed siebie i parę razy dotknęła blondynkę. — Jesteś prawdziwa! — Zachichotała, gdy zdała sobie sprawę z tego, co robi.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ten chłopiec powiedział, że muszę z nim tu przyjść i mamusia się zgodziła. — Rose przytuliła Anabel, ściskając ją najmocniej jak tylko umiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Bandziorek! — Tym razem nie krzyknęła głośno, ale szybko podbiegła do Michaela, by jego również przytulić. Przez krótką chwilę Clifford nie wiedział co się dzieje i stał otępiały, ale potem szybko odwzajemnił gest. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Mały, nieznośny dzieciaku... ktoś cię musi nauczyć lepszego słownictwa. — Oboje się zaśmiali. Michael połaskotał Anabel, by jej śmiech był dłuższy i słyszalny przez każdą osobę będącą w pokoju. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Lepiej zacznijmy jeść tort, zanim Ashton sam go zje. — Leigh zwróciła uwagę każdego na podjadającego Irwina. Pokój przepełnił głośny śmiech, któremu towarzyszyło zakłopotanie Ashtona. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przez kolejnych kilka godzin wszystko było idealnie. Anabel nie przestawała się śmiać, Ed nie bał się okazywać jej uczuć, a Leigh czerpała radość z każdej upływającej sekundy. Rose siedziała w kącie pokoju, bawiąc się nową zabawką Anabel, a chłopcy w rytm wyznaczony przez gitarę, śpiewali każdą piosenkę, która w danym momencie wpadła im do głowy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale idealny porządek rzeczy zawsze musi zostać zakłócony. Anabel była coraz słabsza, pociła się bardziej niż zwykle, a zawroty głowy, które jej towarzyszyły, postanowiła jeszcze ignorować. Krzyknęła, gdy mroczki w oczach zasłoniły jej cały obraz. Upadła, tracąc przytomność i świadomość tego, co się dzieje. </div>
<div style="text-align: justify;">
Krzyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
Panika.</div>
<div style="text-align: justify;">
Płacz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Somehow it feels like nothing has changed. Right now my heart is beating the same. Out loud someone's calling my name, it sounds like you. When I close my eyes all the stars align. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Anabel już się obudziła, ale nie mogą państwo jej odwiedzić. Nie dzisiaj. — Komunikat, który po paru godzinach został usłyszany przez Ashtona i rodziców Anabel, był jak zbawienie. Nie chcieli usłyszeć nic innego. Tylko taka wiadomość się liczyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym razem Ashton wypuszczał balon będąc przepełniony smutkiem. Patrzał się w puste okno, by potem powoli wypuścić cienką nitkę. Poczuł jak jedna łza spłynęła mu po policzku. Starał się resztę zatrzymać w środku. Unosząc głowę do góry, przyglądał się jak malutka koperta z marzeniem leci ku niebu. Dzisiaj już zrozumiał, że źle robił. Nie powinien przywiązywać się do Anabel. Nie powinien jej odwiedzać. Jego dusza umrze, gdy dziewczynka zdecyduje się odejść. To go wewnętrznie zabije. Będzie cierpiał tak samo, jak jej rodzice, bo pokochał tą małą, ciekawską osobę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli podszedł do ławki i usiadł na niej, by chwilę później przypomnieć sobie dzień wypadku i dzień poznania Anabel. Zauważył, jak bardzo się od tego czasu zmienił. Często towarzyszył mu uśmiech i bardzo rzadko używał złego słownictwa. Anabel go zmieniła. Pamiętał wyraz jej twarzy, gdy do niego podeszła. Pamiętał teraz każdy najmniejszy szczegół... nawet to, z jakim smutkiem zawsze opowiadała o rodzicach. </div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel to skarb, który niedługo odejdzie i zostanie tylko w sercach Eda, Leigh i Ashtona. </div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-13580605706735199482014-11-10T17:57:00.001+01:002015-03-16T17:48:53.347+01:00/przy ósmej tracisz rozum/Lekarz cicho wystukiwał palcami znany mu rytm zwykłej rockowej piosenki. Z każdym uderzeniem o biurko niecierpliwił się coraz bardziej. Informacja, którą miał do przekazania, nie była dla niego łatwym zadaniem, ale wiedział, że musi to zrobić, bo nie może postąpić inaczej... takie są jego obowiązki.<br />
Stukot obcasów odbijał się od ścian, gdy Leighton pospiesznie przemierzała korytarz. Jej dłonie spokojnie wisiały wzdłuż ciała, za to oczy tonęły we łzach. Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, mocnym pchnięciem otworzyła drzwi gabinetu lekarza i weszła do środka. Doktor gestem ręki wskazał by usiadła. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad sposobem, w jaki powienien powiedzieć złe wieści.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Anabel za parę dni umrze. Tylko od niej zależy to, ile jeszcze wytrzyma. <span style="text-align: justify;">—</span> Zamilkł, czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Leigh.<br />
Kobieta zaczęła jeszcze bardziej płakać. Wiedziała, że nie bez powodu została wezwana o tak wczesnej porze. Oparła łokcie o kawałek biurka, a następnie zakryła twarz w dłoniach. Jej wszystkie emocje w tej chwili skumulowały się w coś trudnego do opanowania.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Myślę, że powinna jej pani powiedzieć. Anabel jest mądra, prawdopodobnie już dawno zauważyła, że jej złe samopoczucie nie wynika z niczego. Niech ją pani przygotuje. <span style="text-align: justify;">—</span> Lekarz podstawił pudełko z chusteczkami pod twarz Leighton. Szybko wyjęła pojedynczy materiał i przetarła mokrą od łez twarz. Spokojnym wzrokiem wpatrywała się przed siebie, intensywnie nad czymś myśląc.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Powinniśmy się już pożegnać? <span style="text-align: justify;">—</span> Łamiącym się głosem wyszeptała kilka wyrazów.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Ostatnio dawałem jej dwa tygodnie, teraz to może być dzień, dwa, może pięć...<br />
W międzyczasie Ashton powoli wchodził na teren szpitala, z nową niespodzianką przygotowaną dla Anabel. Mała osoba idąca obok niego, była równie podekscytowana, jak on. Spokojny jak dotąd chłopak, szybko zamienił się w zestresowanego, gdy tylko zobaczył zapłakaną matkę Anabel. Niepewnie do niej podszedł, by wraz z towarzyszką usiąść na sąsiadujących krzesłach.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Ciociu, czemu płaczesz? <span style="text-align: justify;">—</span> Cichy głos dziewczynki dobiegł do uszu Leigh. Ponownie przetarła policzki i spojrzała w jej stronę. Biorąc blondynkę na kolana, mocno ją do siebie przytuliła.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Rose, kochanie, co tu robisz?<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Mamusia powiedziała, że ten chłopiec zabierze mnie do fajnej osoby, ale jesteś smutna i już nie chcę tu być. <span style="text-align: justify;">— D</span>ziewczynka zatrzymała wypływającą z oka Leigh łzę i znowu się do niej przytuliła.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Rose, pobawisz się chwilę w tamtym pokoju? <span style="text-align: justify;">— K</span>obieta wskazała na małe, nudne pomieszczenie, w którym kilka dni temu siedziała Anabel, gdy Ashton trafił do szpitala. Dziewczynka szybko wykonała jej prośbę, przez co Ashton jeszcze bardziej się zestresował. Bał się, że mama Anabel obwini go za wszystko, co wywołało jej płacz i będzie zła, że przyprowadził tu Rose... ale ku jego zdziwieniu tak nie było.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Mam nadzieję, że jesteś świadomy tego, że moja córka niedługo umrze. <span style="text-align: justify;">—</span> Spojrzała się na niego, wciąż wycierając płynące po policzkach łzy. Chłopak skinął głową, obawiając się cokolwiek powiedzieć. <span style="text-align: justify;">—</span> To się stanie za parę dni.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Czy... czy w takim razie mógłbym o coś panią prosić? <span style="text-align: justify;">—</span> Powoli zaczął wyjmować z kieszeni zgiętą kartkę. Niepewnie podał ją w stronę Leighton, a ta szybko rozłożyła i przeczytała kilka napisanych słów.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Co to jest?<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Pierwsze marzenie Anabel... myślę nawet, że najważniejsze. <span style="text-align: justify;">—</span> Pogodny uśmiech chłopaka sprawił, że Leigh nie była już dłużej źle do niego nastawiona.<br />
Ashton szybko wytłumaczył o co chodzi z kartką, starając się powiedzieć jak najwięcej szczegółów. Przyznał się do tego, czego nie powiedział Anabel. By jej pierwsze marzenie mogło się spełnić, był zmuszony zabrać kartkę... właściwie to jeden z jego przyjaciół, a nie on. Przez balon została wzniesiona jedynie koperta.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Czy mógłbyś... mógłbyś dzisiaj do niej nie iść? Chciałabym spędzić z nią ten dzień. Powiem mamie Rose, że jutro ją tu weźmiesz.<br />
Przez dłuższą chwilę Ashton zastanawiał się nad tą sytuacją. Był świadomy tego, że zawiedzie Anabel, jeśli nie przyjdzie nawet na pięć minut, więc nie mógł jej tego zrobić... nie chciał. Rozglądając się wokół, rozmyślał nad tym co powinien zrobić lub jak zaradzić tej sytuacji. Jednak jego dylemat szybko przestał być problemem, a pomysł, który narodził się w jego głowie, był łatwy do zrealizowania.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Mam pewną propozycję...<br />
Parę minut później, blondyn powoli wchodził do pokoju Anabel, która automatycznie zbiegła z łóżka i mocno się do niego przytuliła. Chłopak od razu poprosił ją o napisanie kolejnego marzenia, uprzednio mówiąc, że ma dla niej ważną niespodziankę. Anabel wykonała jego prośbę i biorąc otrzymane w prezencie długopis i kartkę, napisała to, co pierwsze wpadło jej do głowy.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<b><i>Chciałabym umrzeć mając dwanaście lat.</i></b></blockquote>
Ashton zakrył oczy Anabel białym materiałem. W tym samym czasie do pokoju weszła mama dziewczynki. Usiadła na łóżku, starając się zrobić to najciszej jak umiała. Ashton pokazał jej kartkę z kolejnym marzeniem, a potem włożył ją do koperty i przygotował się do opuszczenia pokoju.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Za pięć minut przy oknie <span style="text-align: justify;">—</span> krzyknął, gdy zauważył, że Anabel zaczyna ściągać materiał z oczu. Z wesołej dziewczynki w jednej chwili zamieniła się w smutną, gdy wreszcie ujrzała swoją mamę.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Kochanie, tak mi przykro... będę tu teraz codziennie, obiecuję. Nic nie stanie mi na przeszkodzie. <span style="text-align: justify;">—</span> Kobieta kucnęła obok córki i mocno ją do siebie przytuliła. Anabel niepewnie odwzajemniła ten czyn, obawiając się, że to może się już więcej nie powtórzyć.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> A nowy dzidziuś? <span style="text-align: justify;">— Z</span>apytała, odsuwając się kilka kroków w tył.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Ty się teraz liczysz.<br />
Anabel podeszła do okna, z którego widziała czekającego już na dole Ashtona. Chłopak poprosił małą Rose, by zaczekała na niego w samochodzie przyjaciela. Nie chciał zdradzać jutrzejszej niespodzianki. Patrząc się wprost na stojącą w oknie dziewczynkę, wypuścił balon z dłoni i zaczął machać. Anabel robiła to samo, do czasu aż wreszcie Ashton zniknął we wnętrzu samochodu.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Tatuś się mnie boi? <span style="text-align: justify;">—</span> Dziewczynka powoli podeszła do swojej mamy. Usiadła obok niej, intensywnie wpatrując się w jej oczy.<br />
<span style="text-align: justify;">—</span> Boi się, że cię straci.dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-41973438922567658872014-11-05T12:52:00.000+01:002015-03-16T17:26:10.420+01:00/siódma wyzwala w tobie smutek/<div style="text-align: justify;">
Oczy Anabel kolejny raz się zaszkliły, gdy gruba igła powoli przecinała delikatną skórę ręki. Nigdy nie lubiła tego uczucia, gdy wstrzykiwali do jej żył leki, które i tak nie pomagają. Anabel była zbyt pewna swojego przeznaczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jeszcze chwila. — Potulny głos pielęgniarki sprawił, że dziewczynka lekko się rozluźniła.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Która godzina? — Anabel spojrzała w stronę drzwi, które wciąż były tak samo uchylone i wciąż nikt przez nie nie przechodził.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Już przyszedł. — Słowa, które zostały wypowiedziane, ożywiły Anabel. Jej źrenice automatycznie się powiększyły, jak u osoby, która nałogowo zażywa narkotyki... ale Anabel nie była uzależniona, ona cieszyła się z powrotu chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Młoda pielęgniarka zakleiła różowym plastrem miejsce, w które jeszcze przed chwilą wbijała igłę. Uśmiechając się, opuściła pokój i kiwnięciem głowy pozwoliła wejść stojącemu w kącie Ashtonowi. Chłopak nie czekał ani sekundy dłużej. Miał kolejny prezent do przekazania, nie chciał z tym zwlekać.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Zamknij oczy — powiedział, gdy jedną nogę postawił na terenie pokoju. Anabel szybko wykonała jego prośbę, co nakłoniło Ashtona do dalszych działań. Podchodząc do łóżka, ostrożnie położył owiniętą kolorowym papierem rzecz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szeroki uśmiech Anabel nie schodził z twarzy, gdy z zamkniętymi oczami czekała na nadchodzące wydarzenia. Jej dłonie były niespokojne, a oczy rozbiegane pod powiekami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<b><i>Chcę, żeby Ashton był tak szczęśliwy, jak ja teraz.</i></b></blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
— Otwórz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel rozejrzała się dookoła. Pierwsze co zauważyła, to duży, czerwony nos doklejony do twarzy Ashtona. Widok ten sprawił, że zaczęła się głośno śmiać. Jej dłoń szybko dotknęła niebieskich włosów, które również nie były prawdziwe. Spojrzała w dół i wtedy wreszcie spostrzegła to, co powinna była zobaczyć od razu.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dziś też nie mam urodzin. — Westchnęła, gdy jej drobne rączki chwyciły kolejny prezent. Spojrzała na Ashtona, który nie przestawał się uśmiechać. Gestem ręki nakłonił ją do rozerwania papieru.</div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel znów zaczęła się śmiać. Szybko założyła nos, który znajdował się pod zawiniętym papierem. Teraz wyglądała prawie tak samo jak Ashton. Podbiegła do małego lustra, znajdującego się w kącie pokoju. Dosyć intensywnie się sobie przyglądała.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Zapomniała panienka o włosach. — Cichy szept wywołał u Anabel drobne dreszcze. Ma osiem lat, a na bliskość drugiej osoby reaguje jak dojrzała dziewczyna. Ashton zebrał jej długie, proste włosy w całość i spiął je małymi spineczkami, a potem ostrożnie nałożył różową perukę</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie chcę różowej. — Anabel tupnęła nogą i skrzyżowała dłonie na piersi. Jej zachowanie diametralnie się zmieniło, a Ashton nie potrafił zrozumieć czemu.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Księżniczki często mają na sobie rzeczy tego koloru. Tutaj ty jesteś księżniczką. — Usiadł na podłodze, podtrzymując się o ugięte za plecami ręce. Anabel przez dłuższą chwilę myślała nad jego słowami. Analizowała każdy wyraz po kolei, starając się znaleźć jakieś zaprzeczenie, ale wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Księżniczki z bajek, które zwykła oglądać, często ubrane były w długie, piękne, różowe sukienki.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Czemu jesteśmy klaunami? — Zapytała, zmuszając Ashtona do wyprostowania nóg, aby mogła na nich usiąść. Chłopak zaśmiał się, widząc jak bardzo to zadanie ją męczy, ale nie mógł się z nią siłować. Musiał ciągle pamiętać, że Anabel nie może się męczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
— A czemu nie? Możemy wszystko. Dzisiaj jesteśmy klaunami, a jutro możemy być bezdomnymi, którzy w obdartych i brudnych ciuchach będą chodzić po korytarzach i zaczepiać lekarzy lub pielęgniarki. Potem możemy być małpami, a kiedy ta zabawa okaże się nudną, ty będziesz mną, a ja tobą. Będziesz grała na perkusji, ciesząc się z każdej upływającej sekundy, tylko po to, by później zrobić to jeszcze raz i kolejny, aż wreszcie całość wyjdzie dobrze. A ja będę tu leżał i będę przyjmował każdy pojedynczy zastrzyk, którego ty nie lubisz. I to ja będę miał ręce przepełnione różowymi plastrami. Będę czekał aż do mnie przyjdziesz z nową niespodzianką, a potem nie pozwolę ci odejść i będziesz miała trudny problem do rozwiązania, bo nie odpuszczę tak łatwo...</div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel słuchała słów Ashtona, który z nadzieją opowiadał o swoich planach, które nigdy się nie spełnią. Zdradzał jej tajemnice inne od tych prawdziwych. Kolejne dni były już przez niego zaplanowane, ale nie w sposób, w jaki o nich mówił.</div>
<div style="text-align: justify;">
— A będziemy jeść lody? — Dziewczynka wreszcie przerwała Ashtonowi. Jej łagodny uśmiech rozbawił chłopaka, ale nie wiedział czemu tak się stało. Uważał, że to wina nosa, ale nie potrafił podtrzymać tego zdania.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wszystko, co tylko będziesz chciała. — Głośny pisk radości rozszedł się po całym pokoju. Anabel wstała i zaczęła śpiewać piosenkę, którą wczoraj śpiewał Ashton wraz z przyjaciółmi, starając się wykonywać ruchy, które oni także wczoraj robili.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Opowiesz mi coś? — Szybko kiwnęła główką i na krótką chwilę się uspokoiła. — Powiedz mi, jak długo tu jesteś, czy miałaś przyjaciół, na co chorujesz, co byś chciała robić, gdybyś dostała szansę na wyjście i wszystko inne, co chcesz powiedzieć. — Przez dłuższy moment w pokoju panowała całkowita cisza. Anabel zastanawiała się, czy w ogóle powinna coś powiedzieć, ale wiedziała, że musi.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Teraz jestem tu parę miesięcy. Wcześniej mogłam mieszkać w domu z mamusią i tatusiem. Kochali mnie wtedy. Często chodziliśmy do zoo i tam była biała owieczka z czarnymi plamkami. Tatuś mówił, że ona jest tak samo wyjątkowa, jak ja. — Ponownie nastała cisza, która spowodowana była hałasem, który dział się gdzieś poza pokojem. Anabel podbiegła do drzwi, uchyliła je i obserwowała co się dzieje.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Malcu, nie zwracaj na to uwagi, mów dalej. — Ashton widząc przewożoną na łóżku zakrwawioną kobietę, próbował odciągnąć Anabel od tego widoku i na szczęście mu się to udało.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Często odwiedzała mnie Rose. Jest śliczną blondynką. Mamusia zawsze mówiła, że mogłybyśmy być bliźniaczkami, gdyby nie kolor włosów. Kiedyś zabrała mi mojego misia i wtedy tatuś kupił mi tego. — Wskazującym palcem pokazała na leżącego na łóżku pluszaka. Kiedy skończyła opowiadać o przyjaznych dla niej tematach, uśmiech, który gościł na jej twarzy, automatycznie zamienił się w smutek. — Potem pan lelarz powiedział, że nie mogę być już dłużej w domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel opowiadała jeszcze przez kilkanaście minut, a Ashton uważnie słuchał, starając się zapamiętać z tego jak najwięcej. Po zakończonej rozmowie, podał Anabel kartkę i długopis, prosząc o napisanie kolejnego marzenia. Dziewczynka nie musiała się długo zastanawiać. Jej drobne dłonie szybko napisały dziewięć ważnych dla niej słów. Złożona kartka szybko trafiła do koperty, podpiętej już pod nadmuchany balon. Ashton szybko pożegnał się z Anabel i opuścił szpital, idąc w miejscu, w którym wczoraj stali jego przyjaciele. Patrząc w małe okno budynku, wypuścił sznurek z ręki i obserwował radość Anabel.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odszedł, pozostawiając ją znów samą.</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-24083256846578327702014-10-26T18:05:00.001+01:002015-03-16T17:18:03.298+01:00/szósta jest już pewna/<div style="text-align: justify;">
Ashton po cichu skradał się do łóżka, na którym leżała Anabel. Myślał, że tym razem również udaje, że śpi, więc nie przejmował się lekkimi szmerami, które spowodował. Zaczął nucić piosenkę, która w tym momencie wpadła mu do głowy, dzięki czemu usłyszał cichy chichot Anabel. Ten dźwięk dobrze na niego działał. Wiedział, że powoli się uzależnia, ale wciąż zadawał sobie pytanie, czy to w ogóle realne, żeby przywiązać się do kogoś w tak krótkim czasie? Tak, to bardzo realne.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jesteś obwiązany papierem! — Anabel zapiszczała, gdy uchylając jedno oko, zobaczyła stojącego Ashtona, całego w kolorowym papierze, którym obwiązuje się prezenty. W ciągu paru sekund znalazła się obok chłopaka i mocno się do niego przytuliła.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak, jak sobie życzyłaś, madam. — Ukłonił się, starając się zrobić to jak najlepiej umiał. Anabel zaklaskała dłońmi, szeroko się uśmiechając.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Myślałam, że już nie przyjdziesz. Było mi smutno. — Pogodna twarz Anabel zamieniła się w całkowitą odwrotność poprzedniej. Roześmiane, błyszczące oczy stały się smutne i przygnębione, a uśmiech ukrył się za drgającymi ustami.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Obiecałem ci prezent, nie mogłem nie przyjść. — Ashton uderzył mocno stopą w podłogę, a do pokoju wbiegli jego przyjaciele, również owinięci kolorowym materiałem. Cała czwórka w tym samym momencie zaczęła śpiewać różne piosenki, ponownie rozbawiając Anabel.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podczas, gdy chłopcy śpiewali, Anabel wróciła do swojego łóżka, czując lekkie zawroty głowy. Jej organizm był wymęczony i każda krótka aktywność przynosiła nieprzyjemne konsekwencje. Dziewczynka nie chciała, by jej towarzysze zauważyli, że źle się czuje. Z wciąż widocznym na twarzy uśmiechem, przymknęła oczy i starała się opanować nadchodzącą ciemność. Tym razem wystarczyło kilka głębszych wdechów. To jej szczęśliwy dzień.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jestem waszą pierwszą fanką! — Pisnęła, gdy w pokoju wreszcie nastała cisza. Chłopcy się zaśmiali, potem każdy usiadł obok Anabel.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Mamy dla ciebie prezenty.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie mam dziś urodzin. — Anabel westchnęła, uświadamiając sobie, że jej dziewiąte urodziny już nigdy nie nadejdą.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dzieci takie jak ty, mogą dostawać prezenty w każdej chwili. — Ashton wyczuł małe napięcie znajdujące się w pokoju i postanowił jako pierwszy podarować swój prezent. Anabel szybko rozerwała papier, który był taki sam jak ten, którym owinął się Irwin.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Błękitne kartki. Takie jak twoje oczy. — Chłopak zauważył zdezorientowanie na twarzy Anabel i w skrócie wyjaśnił jej, o co chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Różowe koperty. — Michael lekko się uśmiechnął, gdy Anabel rozpakowała jego prezent. — Miałaś na sobie różową sukienkę, gdy pierwszy raz cię widziałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Brązowy długopis, bo pasuje do twoich włosów. — Dziewczynka zaśmiała się, gdy Luke powiedział, czemu dostała długopis.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wyblakłe, fioletowe balony i sznurki? Czemu to ja trafiłem na coś głupiego i trudnego do wyjaśnienia? — Calum spojrzał na swoich przyjaciół. Każdego po kolei obdarzył morderczym spojrzeniem, co wywołało śmiech Anabel.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Stary, nie każdy ma w życiu łatwo. — Słysząc słowa Clifforda, w pokoju dało się słyszeć już nie tylko śmiech dziewczynki, ale każdej znajdującej się tam osoby.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Codziennie napiszesz na tej kartce jakieś marzenie, włożysz do koperty, nadmucham balon i przywiąże go do koperty, później wyjdę na dwór, a ty stojąc w oknie, zobaczysz jak twoje marzenie leci ku górze, żeby się spełnić. — Ashton wreszcie powiedział swój plan w całości. Nie był jednak do końca szczery. Nie wspomniał o tym, że będzie znał to marzenie i zrobi wszystko, żeby je spełnić.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Mogę teraz coś napisać? — Chłopak skinął głową, a Anabel szybko podbiegła do stolika, na którym położyła jedną kartkę i otworzyła długopis. Usiadła na swoim malutkim krzesełku, dzięki czemu lepiej jej się myślało. Nie chciała marnować kartek na zbędne marzenia. Chciała czegoś niemożliwego.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Możesz poprosić o pieska...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Albo kota! — Jedynymi dźwiękami dającymi się usłyszeć w całym pomieszczeniu, to głosy Caluma i Michaela, którzy kłócili się o nic nie znaczącą dla Anabel rzecz. Jej mała dłoń wreszcie chwyciła długopis i napisała na kartce jedno, ważne dla niej marzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<b>Chcę,</b> <b>żeby</b> <b>mamusia i</b> <b>tatuś</b> <b>mieli</b> <b>dla</b> <b>mnie</b> <b>więcej</b> <b>czasu i</b> <b>niech</b> <b>mnie</b> <b>kochają.</b></blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
— Gotowe! — Krzyknęła, gdy skończyła pisać ostatni wyraz. Ashton podał jej kopertę i zaczął powoli dmuchać balon. Anabel śmiała się, gdy początkowo mu nie wychodziło. Złożyła kartkę na dwie połowy i włożyła ją w wyznaczone miejsce. Pisnęła z radości, gdy zobaczyła narysowane na kopercie dwie postaci. Małą dziewczynkę i dużego chłopaka. Ona i Ashton.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ashton nie był w stanie nadmuchać balonu, więc szybko zrobił to za niego Luke. Wspólnie przywiązali sznurek, łącząc go z kopertą. Anabel nie chciała, by Ashton już ją opuszczał. Minęło za mało czasu, który tu spędził. Czuła się źle, myśląc, że tak, jak jej rodzice, nie chce zostawać z nią na długo... ale Ashton nie zamierzał teraz iść. Było późno, a on miał jeszcze jeden plan.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dzisiaj wyjątkowo Luke wypuści balon — powiedział, gdy pozostała trójka opuściła pokój. Kucnął obok krzesła Anabel i zachęcił ją, by usiadła na ramionach chłopaka. Tak też zrobiła. Mocno złapała się jego głowy, gdy Ashton zaczął powoli wstawać, kierując się do okna. Uchylając je, wskazał Anabel miejsce, z którego Luke wykona zamierzoną rzecz. Chwilę później dziewczynka zauważyła trzech przyjaciół, stojących w miejscu wskazanym przez Irwina. Calum wraz z Michaelem zaczęli machać do dwójki stojącej w oknie, szeroko się przy tym uśmiechając. Anabel zakryła z radości usta, gdy wreszcie spostrzegła lecący ku górze balon.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jaka jest twoja ulubiona bajka? — Pytanie Ashtona padło niespodziewanie, ale Anabel nie musiała się długo zastanawiać. Pokazała palcem stolik, na którym leżała mała książeczka. Chłopak najpierw położył Anabel na łóżko, starając się zrobić to bardzo delikatnie, a potem poszedł po książkę. Nakrył dziewczynkę kołdrą. Chwilę jeszcze czekał aż Anabel przestanie się wiercić. Kiedy wreszcie panował całkowity spokój, zaczął powoli czytać. Robił to tak długo, dopóki nie zauważył, że Anabel zasnęła, a on mógł spokojnie wrócić do domu.</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-58881293089064917002014-10-19T21:29:00.000+02:002015-08-06T17:07:19.329+02:00/słysząc piątą trzęsą ci się nogi/<div style="text-align: justify;">
Myśli Ashtona od dłuższego czasu rozbiegane były wokół pewnej sprawy. Siedząc na jednym z białych krzeseł w szpitalu, zastanawiał się, czy podjął właściwą decyzję. Kolejny już raz, analizował każde za i przeciw. Jeden argument, który powalał resztę, to świadomość, że nie może zawieść małej Anabel. Nie może i nie chce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel leżała na łóżku, wciąż śpiąc. Niekiedy odwiedzały ją pielęgniarki, by zmienić kroplówkę lub podłączyć nową. Okno w pokoju było lekko uchylone, dzięki czemu w pomieszczeniu rozbrzmiewały dźwięki śpiewających ptaków... ale to i tak nic nie zmieniało. Pokój nie wyglądał przyjaźnie i wcale taki nie był.</div>
<div style="text-align: justify;">
Irwin powoli przemierzał korytarze szpitala, by wreszcie stanąć przed salą, z której wczoraj wyszedł. Wystraszył się, gdy zobaczył puste i zasłane łóżko. Panikował jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Szybko podbiegł do pierwszej pielęgniarki, która stanęła mu na drodze.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ta dziewczynka... gdzie ona jest?! — Zaciągnął kobietę pod salę, gdzie stał chwilę temu. Niecierpliwie czekał na odpowiedź, podczas gdy pielęgniarka spokojnie się uśmiechała.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wróciła do swojego pokoju. Drugie piętro, numer 147 — odpowiedziała i odeszła wykonywać swoje dalsze zadania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ashton w ostatniej chwili wbiegł do windy, która zabrała go na wyznaczone piętro. Idąc przez długi korytarz, szukał pokoju z właściwym numerem. Czuł się jakby był w hotelu, ale jedyne co się nie zgadzało to fakt, że przebywa na oddziale ze szczególnym nadzorem lekarzy. Wreszcie odnalazł właściwe drzwi i od razu je uchylił.</div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel już nie spała, ale nie miała ochoty otwierać oczu. Jej wyobraźnia uaktywniła się bardziej niż wcześniej. Wyobrażała sobie małą dziewczynkę, bawiącą się z innymi dziećmi. Radosna biegała między drzewami, krzycząc i głośno się śmiejąc. Była pełna życia i przede wszystkim zdrowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ashton zauważył zamknięte powieki Anabel i starał się nie narobić zbędnego hałasu. Usiadł na małym krzesełku obok łóżka i przyglądał się leżącej dziewczynce. Zauważył jak usta Anabel czasem niekontrolowanie drgają w lekkim uśmiechu, wtedy on również się uśmiechał.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Malcu, pora przestać udawać — odezwał się po krótkiej chwili. W odpowiedzi uzyskał cichy chichot, któremu towarzyszyło podniesienie się powiek. Anabel usiadła na łóżku i skrzyżowała nogi. Wciąż chichotała, ale teraz trochę ciszej.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie można mnie odwiedzać tak wcześnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Takie dzieci jak ja mogą wszystko. Mam specjalne prawa — zaśmiał się, gdy Anabel ponownie zaczęła chichotać.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Uczeszesz mnie? Nie chcę wyglądać tak, jak ty. — Jej wesoła mina nagle spochmurniała, gdy zauważyła niesforne loki Ashtona. Zakryła swoje włosy poduszką, a to jedynie bardziej rozbawiło jej towarzysza.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Chyba nie umiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— To jest łatwe. Mogę cię nauczyć. — Klasnęła radośnie w dłonie, a jej stopy szybko znalazły się na podłodze. Przebiegła cały pokój, by w małym kącie znaleźć dwie różowe gumki z kwiatkami oraz grzebień.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Pierw odpowiesz mi na pytanie. — Poważny ton Ashtona nieco przeraził Anabel, ale nie do tego stopnia, by zaprzestała swoich czynów. Pokiwała główką, wciąż się uśmiechając. — Czemu ja, a nie rodzice? Czemu nie pozwoliłaś im wczoraj wejść do siebie?</div>
<div style="text-align: justify;">
W jednej sekundzie Anabel przestała się uśmiechać. Cała jej radość zniknęła i nie zapowiadało się na to, że szybko wróci. Dziewczynka powoli wróciła na łóżko i przytuliła się do swojego misia. Spuściła głowę w dół, gdy wyczuła, że powoli wypuszcza z oczu łzy. Wolno jej płakać, jest przecież małą, bezbronną dziewczynką.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Przychodzą w każdy poniedziałek i czwartek. Od dawna nic mi nie mówią. Boją się. — Podniosła główkę i spojrzała na Ashton'a, którego twarz wyrażała sprzeczne emocje. — Wiedzą, że umrę i ja też to wiem, ale oni mi nie mówią. Mam osiem latek, jestem dużą dziewczynką i rozumiem wiele rzeczy. A oni mnie nie kochają. Nie chcą, żebym tu została. Oni wolą mnie oddać Bogu...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Stop! — Ashton wreszcie przerwał monolog Anabel. Przetarł pojedyncze łzy z policzków dziewczynki i posadził ją sobie na kolanach. Anabel od razu mocno się w niego wtuliła. Brakowało jej takiej bliskości. Wcześniej nie dostawała jej od rodziców. Szczególnie odkąd ponownie trafiła w to miejsce. — Każdy cię kocha. Nie można się oprzeć tak słodkiej osobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Mamusia mnie nie kocha. Powiedziała, że niedługo będzie miała nowego dzidziusia. Widzisz, już mnie nie chce. — Z oczu Anabel ponownie uleciało kilka łez. Tym razem Ashton milczał, nie wiedząc jak powinien postąpić. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw.</div>
<div style="text-align: justify;">
Minęło parę minut, podczas których Ashton starał się uspokoić Anabel. Początkowo wcale mu to nie wychodziło, ale ostatecznie osiągnął swój cel, gdy powrócił do swojego żywiołu. Jego palce zaczęły manewrować po żebrach Anabel, sprawiając, że dziewczynka wydawała z siebie głośny śmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Zrobisz mi warkoczyki? — Zapytała, gdy udało jej się odsunąć i zaczerpnąć trochę powietrza.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Pokaż mi jak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Anabel usiadła na łóżku w ten sam sposób, w jaki zrobiła to po przyjściu Ashtona. W drobne palce chwyciła zakręcone końce włosów. Rozdzieliła to na trzy części i powoli przeplatała między sobą, starając się pokazać Ashtonowi wszystko dokładnie. Kiedy chłopak wreszcie zrozumiał jak to zrobić, wziął grzebień i zaczął delikatnie czesać włosy Anabel. Momentami szarpnął za mocno, co wywołało stłumiony pisk.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Gotowe! — Radosny krzyk Ashton'a rozbrzmiał w pokoju, gdy wreszcie skończył pleść dwa warkocze. Anabel poszła po swoje małe lusterko i dokładnie się przyjrzała. Zaśmiała się, zauważając wystające pasma włosów.</div>
<div style="text-align: justify;">
W międzyczasie, gdy Anabel podziwiała swoją nową fryzurę, Ashton odebrał telefon od przyjaciela, który nalegał na pilne spotkanie. Chłopak nie wiedział w jaki sposób pożegnać się z Anabel, ale wiedział, że musi być z nią szczery, bo ona właśnie tego oczekiwała.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Malcu, bandziorek mnie potrzebuje. — Anabel po raz kolejny tego dnia, zaśmiała się słysząc przezwisko, które sama wymyśliła. Podbiegła przytulić się do Ashton'a i słodkim głosikiem pożegnała się z nim. — Wrócę jutro i przyniosę ci prezent.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Okleisz się papierem? — zapytała, gdy Ashton znalazł się już za drzwiami. Chłopak od razu się zaśmiał, gdy w jego głowie pojawiła się ta wizja.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wszystko możliwe.</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-48077776988519830562014-10-04T16:57:00.000+02:002015-03-14T14:00:36.293+01:00/czwarta ciągnie cię na dno/<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Malcu, jak mogłaś mi to zrobić? Bałem się. — Ashton od razu po wejściu na salę podszedł do łóżka dziewczynki i siadając na krześle zaczął swój monolog. Robił wiele dziwnych min, co pozytywnie działało na Anabel. Jej kąciki ust nieznacznie się unosiły ku górze, a potem znów wracały do normy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Pan lekarz powiedział, że to boży cud... Ashton, kto to Bóg? — Jasne oczka Anabel wpatrywały się w zdezorientowaną twarz Ashtona. Chłopak przez dłuższy czas zastanawiał się, co odpowiedzieć. Bał się, że źle ułoży zdanie, albo Anabel go nie zrozumie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— To człowiek, który sprawia, że ludzie zdrowieją.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Ale ja nie wyzdrowieję. — Spuściła główkę w dół, patrząc na swoje malutkie paluszki. — Czy to znaczy, że on mnie nie lubi? — W jednej chwili oczy Anabel zasłoniły się łzami, a jej usta zaczęły drgać.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Każdego lubi, ale jeszcze bardziej kocha. — Chłopak zaczął się uśmiechać z nadzieją, że Anabel zrobi to samo, ale tak się niestety nie działo.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— To czemu on nie chce, żebym była zdrowa? — Kolejne trudne pytanie, na które Ashton znów bał się odpowiedzieć, ale nim zauważył, jego słowa same wydostały się z ust.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Tak bardzo cię kocha, że chce, żebyś była już tylko jego. — W tym momencie oczy Irwina również się zaszkliły.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Przez dłuższy czas Anabel milczała, więc Ashton również nie zamierzał się odzywać. Patrzył się na maszynę, która wystukiwała akcję serca dziewczynki. Momentami linie podskakiwały do góry lub spadały w dół, a potem znów wracały do normy. Ashton zastanawiał się nad czym jego towarzyszka myślała, ale nie chciał jej zmuszać do rozmowy. Wiedział, że sama się odezwie, gdy uzna to za właściwe.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
W tym samym czasie przyjaciele Ashtona byli w drodze do ich wspólnego domu, a rodzice Anabel siedzieli zasmuceni w pokoju lekarza prowadzącego sprawę Anabel. Leigh mocno ściskała dłoń męża, wyczekując na najgorsze wieści w jej życiu. Mimo, że nie pierwszy raz miała usłyszeć, ile Anabel zostało jeszcze czasu, wciąż tak samo się denerwowała. Ed natomiast, jak zwykle zachowywał powagę, jednak jego serce również było skruszone. Myśl, że jego córka już niedługo może odejść, nie dawała mu możliwości, by normalnie funkcjonować.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Niech doktor w końcu coś powie. — Matka Anabel nie należała do cierpliwych i wyrozumiałych. Sekundy milczenia w pokoju doktora Smitha nieubłażalnie jej się dłużyły, a dzień, który miała spędzić z córką, jest dniem, który spędza bez niej.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Uważam, że możemy wciąż stosować chemię, ale to już nie zatrzyma postępu choroby. Jak państwo wiecie, dwa dni temu Anabel została poddana kolejnym badaniom. Rak się rozprzestrzenił do narządów sercowych, ale Anabel jest na tyle silna, że jeszcze nie pozwoliła mu wejść do środka. Jestem jednak pewny, że za dwa lub trzy tygodnie...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Nie! — Krzyk Leigh przerwał monolog lekarza. Kobieta zaczęła płakać bardziej niż chwilę temu. Ed z całych sił próbował się ją uspokoić, ale jego starania z góry zostały skazane na porażkę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Czy powinniśmy jej o tym powiedzieć?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Oczywiście mają państwo do tego prawo, ale ja radzę zaczekać. Anabel jest mądrą dziewczynką, nie trzeba jej tego mówić, żeby wiedziała, że to się stanie. Bez tej wiedzy będzie się lepiej czuła.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Matka Anabel gwałtownie wstała i wybiegła z gabinetu, by pobiec wprost do sali, w której leży jej córka. Biegnąc przez kilka korytarzy wciąż nieznośnie płakała. Kilka pielęgniarek starało się ją zatrzymać, ale była w transie, z którego tak łatwo nie wyjdzie. Stanęła w momencie, w którym była na wprost szyby dzielącej ją od małego łóżka zajętego przez chorą dziewczynkę. Leigh ujrzała córkę przepełnioną uśmiechem i radością. Nie wierzyła, że po zatrzymaniu akcji serca jest to w ogóle możliwe, by w tak szybkim czasie odzyskać energię. W tej samej chwili została objęta przez swojego męża. Stali razem przed szybą, przyglądając się, jak chłopakowi udaje się rozbawić ich córkę. Przyglądali się temu, czego nigdy nie udało im się osiągnąć.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Głośny śmiech Anabel rozległ się po całym korytarzu, gdy drzwi pokoju zostały otworzone. Mimo tego Ashton nie zaprzestał swoich działań, a Anabel nie zamierzała skończyć się śmiać. Czuła się teraz dobrze.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Ed podszedł do chłopaka, kładąc rękę na jego ramieniu, starał się mu podziękować za to, co właśnie zrobił, ale efekt był zupełnie inny. Ashton całkowicie się speszył i przepraszał za swoje zachowanie. Żegnając się z Anabel zamierzał wrócić do pokoju, który pielęgniarki mu przydzieliły, ale zatrzymał go cichy głos dziewczynki.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Ashton... Ashton wrócisz jutro? — Matka Anabel spojrzała się na chłopaka, lekko kiwnęła głową, dając mu pozwolenie na to, by przyszedł, jeśli chce. Przez dłuższą chwilę Ash zastanawiał się nad konsekwencjami i tym, czy aby na pewno chce to robić. Spojrzał prosto w oczy dziewczynki i wtedy zrozumiał, że nie może postąpić inaczej.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
— Przyjdę. — Ostatni raz dzisiejszego dnia obdarował ją szerokim uśmiechem, a potem odwrócił się i wyszedł.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Zostawił pustkę, niezręczną ciszę i smutek.</div>
</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-64117096421754081672014-09-28T16:51:00.000+02:002015-03-14T14:00:11.908+01:00/z trzecią powoli się godzisz/— Zabierzcie ją na salę! Musimy jak najszybciej podać jej leki. — Krzyki głównego lekarza zajmującego się Anabel słyszalne były z dalekich odległości. Doktor Smith nie martwił się tym, że swoim donośnym głosem może obudzić zmęczonych pacjentów, którzy właśnie teraz postanowili udać się na drzemkę. Jedyne, co naprawdę go martwiło, to stan w jakim znajdowała się dziewczynka.<br />Kilka pielęgniarek szybko podbiegło z wózkiem, a przypadkowy lekarz posadził na niego Anabel. Delikatnie przypieli ją cienkim pasem tak, żeby ciało nie pomyślało o tym, że może się zsunąć podczas krótkiej podróży na salę.<br />Michael po kłótni z przyjacielem wciąż błąkał się po szpitalu, zastanawiając się, jak przeprosić dwie osoby, które jeszcze chwilę temu skrzywdził. Chodził wzdłuż korytarzy i wracał się z powrotem pod salę Ashtona. Krążył w kółko nawet tego nie zauważając.<br />Jego nagłą uwagę przykuły głośne krzyki i płacz jakiejś kobiety. Ciekawość i tym razem zwyciężyła nad rozwagą. Michael powoli kierował się w stronę, z której dochodził hałas. Jego serce biło coraz szybciej, a oddech przyśpieszał. Bał się, że zaraz zobaczy jakąś scenę z filmu, w którym zapłakana kobieta przytula się do męża po tym, jak dowiedziała się o śmierci bliskiej osoby. Tym większe było jego zdziwienie, gdy zobaczył zupełnie co innego. Młoda kobieta stała z dłońmi przyciśniętymi do szyby, podczas gdy prawdopodobnie jej mąż starał się ją odsunąć. Michael przeniósł swój wzrok na szybę i w chwili, w której to zrobił, pożałował wszystkich swoich czynów i słów, jeszcze bardziej niż żałował sekundę temu.<br />— Leigh, oh Leighton... nasza mała dziewczynka z tego wyjdzie, jak za każdym wcześniejszym razem. — Michael schował się za ścianą, wychylając jedynie głowę, przyglądał się, jak lekarze walczą o życie Anabel. Mimo wrogiej postawy, którą okazywał względem dziewczynki, marzył o tym, żeby wróciła do zdrowia i znów chichotała tak jak wtedy, gdy cicho stała w wejściu pokoju przysłuchując się rozmowie przyjaciół.<br />Nie czekając ani sekundy dłużej, pobiegł do sali przyjaciela, który wciąż czekał aż w końcu usłyszy od lekarzy, że może wrócić do domu, bo przecież nie miał aż tak mocnych obrażeń. Zamiast zajmować się nim, mogliby skupić się na kimś z poważniejszymi objawami, czy ranami. Michael wbiegł do pokoju chłopaka i wyciągnął go za rękę z łóżka. Ashton o mało co nie upadł na podłogę, ale Michael nie przejmował się tym faktem. Biegł z przyjacielem przez korytarze, aż wreszcie dotarł do właściwego. Kobieta wciąż stała przyciśnięta do szyby, a łzy jeszcze mocniej spływały po jej policzkach.<br />— Michael do cholery! Co ty robisz? — Ashton zupełnie niczego nie świadomy, zaczął krzyczeć na przyjaciela, ale ten nie przejął się kierowanymi w jego stronę słowami. Starał się zwrócić uwagę Ashtona na dziejące się za szybą czyny.<br />— Anabel — wyszeptał, powoli podchodząc do rodziców dziewczynki. Tym jednym słowem zwrócił ich uwagę na siebie. Matka zaprzestała płakać, a ojciec patrzył się na niego, całkowicie zaskoczony obecną sytuacją. <br />Ashton spoglądał na dziewczynkę bezwładnie leżącą na łóżku. Pojedyncza łza wypłynęła z jego oka, gdy aparatura wystukiwała słaby i powolny rytm serca.<br />— Znasz naszą córkę? — Cichy, zapłakany szept Leigh wyrwał Ashtona ze stanu, w którym się obecnie znajdował. Przepełnionym łzami wzrokiem spojrzał na kobietę stojącą obok niego. Przypatrywała się mu z dziwnym, zagadkowym wyrazem twarzy. — Ty jesteś tym brudnym od krwi przyjacielem? — Ponowiła pytanie, gdy na poprzednie nie otrzymała odpowiedzi. <br />W międzyczasie obok Michaela zjawili się pozostali przyjaciele chłopaka. Obaj stali całkowicie zdziwieni. Każdy z nich cierpiał równie mocno co Ashton. Każdy z nich mógł zapobiec tej sytuacji, gdyby tylko powstrzymali Michael'a przed powiedzeniem tylu nie miłych słów.<br />Ashton wreszcie wyrwał się ze świata, w którym spędził kilka ostatnich sekund lub minut. Rękawem ubrudzonej bluzy przetarł załzawione oczy i pokiwał głową. Czuł się, jakby cofnął się w rozwoju o kilka lat i znów nie umiał mówić. Ale umiał... tylko nie wiedział jak. <br />— To do ciebie poszła... to z tobą wolała spędzić czas... moja mała córeczka wybrała jakiegoś zdemoralizowanego nastolatka zamiast swoich rodziców. <br />— Ashton nie jest zdemoralizowany. — Calum nie potrafił słuchać jak obcy ludzie oceniają jego przyjaciela. Michael i Luke poparli słowa Hooda, ale Irwin dał im wyraźny znak, żeby się nie wtrącali. Tą sprawę musiał załatwić sam. <br />— Wy też tacy jesteście! — Krzyk kobiety przywrócił ojca Anabel do rzeczywistości. Zamiast patrzeć jak oddech córki wraca do normy, zmuszony był do opanowania swojej żony. <br />— Nasz wygląd nie mówi o tym, jacy jesteśmy, a pani jest kolejną bogatą kobietą, która patrzy na wszystkich przez pryzmat stereotypów. Kolorowe włosy, podarte ciuchy, to pewnie musi być zły człowiek. Nie liczy się to, co robimy, prawda? Liczy się to, jak wyglądamy. Mam nadzieję, że Anabel taka nie będzie... że nie będzie oceniać po pozorach. I wie pani co? Jedno wiem na pewno. Wiem, że taka nie jest, bo mimo, że siedziałem na wózku cały we krwi, ona jedyna nie spojrzała na mnie spode łba. Usiadła obok i rozmawiała. A ma tylko osiem lat. <br />Ashton po skończonym monologu odwrócił się do przyjaciół, którzy patrzyli na niego pełni podziwu. Leigh momentalnie zamilczała, prawdopodobnie przyswajając do siebie wypowiedziane przez chłopaka słowa. Niezręczną ciszę przerwał lekarz, który wreszcie wyszedł z pokoju i stanął przed rodzicami Anabel.<br />— Doktorze, co z naszą córką? — Ed odsunął matkę za siebie, jakby obawiał się kolejnej nieprzyjemnej konfrontacji. <br />— Anabel lubi nas zaskakiwać. Przywróciliśmy jej regularny oddech i natychmiast się obudziła. Jest to dla nas całkiem nowa sytuacja. — Lekarz z każdym wypowiedzianym słowem trzymał złączone ręce, które delikatnie pocierał. <br />— Możemy ją zobaczyć? <br />— Czy ty masz na imię Ashton? — Tym razem lekarz zwrócił się do chłopaka, całkowicie ignorując poprzednie zadane mu pytanie. Ash zdezorientowany spojrzał na przyjaciół i kiwnął głową. — Anabel chce się tylko z tobą zobaczyć, więc państwa poproszę do swojego gabinetu.<br />Ashton odwrócił się w stronę szyby, by napotkać zmęczone spojrzenie dziewczynki. Lekko się uśmiechnął, gdy Anabel słabą dłonią zaczęła do niego machać. Kątem oka zauważył, jak rodzice dziewczynki i lekarz odchodzą w nieznanym mu kierunku. Wtedy ponownie się odwrócił, tym razem do przyjaciół, którzy gestykulując zachęcali go do wejścia na salę. Tak też zrobił.<div style="text-align: justify;">
</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-42644195980044245572014-09-14T03:24:00.000+02:002015-03-14T13:33:58.895+01:00/przy drugiej masz nadzieję/<div style="line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Anabel, co dziś robiłaś? </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Delikatny i cichy głos matki dobiegł do uszu małej Anabel. Milczała przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy powinna powiedzieć o spotkaniu z młodym chłopakiem.</span><br />
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;">Jej błękitne oczy rozbiegane były po całym pomieszczeniu, w którym zwykła mieszkać ostatnimi czasy. Przebywała tu już ponad miesiąc, ale wciąż bała się zostawać sama w pokoju. Kiedy zasypiała, musiała być przy niej jakaś pielęgniarka. Jeśli była sama, pogrążała się w koszmarach, które sprawiały, że budziła się z krzykiem i robiła sobie krzywdę. Anabel bała się tego miejsca. Wszechobecna biel źle oddziaływała na jej psychikę, ale musiała do tego przywyknąć. Jedyne miejsce, gdzie istniały inne kolory niż biel, to widok z jej malutkiego okna.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Bawiłam się </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Odpowiedziała, gdy przypomniała sobie o obecności rodziców w pokoju. Przyjrzała się ich twarzom, które były zmęczone ciągłymi obietnicami i wiarą w coś, co nigdy nie nastąpi.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Kupiliśmy ci prezent... właściwie to tata ci kupił, bo ja nie miałam na to czasu. </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Matka Anabel głośno westchnęła, spuszczając głowę w dół zaczęła męczyć swoje palce, wyginając je w różne strony.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Chcę zostać sama. </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Niepewnie przechyliła główkę w stronę okna, by chwilę później do niego podejść. Delikatnie je uchyliła i nosem wciągnęła świeże powietrze wpadające do pomieszczenia.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Nie chcesz nas widzieć? </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Załamany głos ojca zabrzmiał przy jej uszach. Odwróciła się i spoglądając w górę, napotkała jego wzrok.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Nie. Chcę iść do mojego przyjaciela. Miał dużo krwi. Chcę zobaczyć, czy jest już czysty.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;">Anabel przeszła przez cały pokój, by dojść do drzwi i skierować się na odpowiedni korytarz. Przez chwilę zastanawiała się, czy sprawianie bólu rodzicom powinno być dziś na pierwszym miejscu. Przecież tak długo czekała na ich wizytę, a teraz pragnie jedynie zobaczyć się z Ashtonem.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;">Drobne stópki zaprowadziły ją do właściwego pokoju. Przez uchylone drzwi zobaczyła siedzącego na łóżku chłopaka oraz dwóch innych, którzy skakali i śpiewali. Mały uśmiech wpłynął na jej twarz. Zakryła dłonią usta, by zagłuszyć wydany z siebie chichot, ale to nie pomogło. Zdezorientowany wzrok Ashtona obdarzył ją zimnym spojrzeniem, jednak szybko się rozpromienił, wysyłając dziewczynce pozytywne emocje.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Anabel.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Ashton! </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> pisnęła z radości i podbiegła do niego. Powoli wskoczyła na łóżko chłopaka. Ashton wysunął dłoń i ponownie uścisnął rączkę Anabel. Zaśmiał się, gdy jej malutkie palce zostały zatrzaśnięte w jego dużej dłoni.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Co tu robisz?</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Już ci mówiłam. Dzieci takie jak ja mają specjalne prawa. </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">— </span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;">Zachichotała, gdy obejrzała się za siebie i dostrzegła dwie nieznajome twarze, które pokrywały się zdziwieniem.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Czy do tych praw zalicza się robienie rzeczy, których normalne dzieci nie mogą? </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Anabel pokiwała głową, gdy po dłuższej chwili zastanowienia nie dostawała odpowiedzi.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;">Nie czekając ani sekundy dłużej, położyła się na wolnym obok Ashtona miejscu i przykryła się kołdrą. W tej chwili została obdarzona każdym pojedynczym spojrzeniem, ale nie przejmowała się tym. Była tak bardzo zmęczona, że uznała to za jedyne rozwiązanie.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Ten pan ma śmieszne włosy. Mamusia kiedyś widziała podobne w telewizji i powiedziała, że chłopcy z takimi włosami są bandziorami.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Michael ty bandziorku. </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Ashton zaczął się naśmiewać z przyjaciela, co sprawiało radość Anabel. Jej usta trwały w ciągłym uśmiechu i niekiedy jej cichy śmiech rozbrzmiewał w pomieszczeniu.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Szkoda, że mama nie powiedziała ci, żeby nie wchodzić bez zaproszenia. </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Oschły ton Michaela pozbawił dziewczynkę wszystkich uczuć. Jej twarzyczka stała się smutna, a ciało szybko wyszło spod kołdry. Spuściła głowę w doł i powoli kierowała się do drzwi. Drobna, pojedyncza łza wyleciała z kącika oka dziewczynki, gdy ostatni raz spojrzała na twarz Ashtona.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Michael durniu! Ona ma osiem lat. Jest chora, ma specjalne prawa, nie słyszałeś?! </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Ashton zaczął się kłócić z przyjacielem, podczas gdy Anabel szła powoli przez kolejny biały korytarz szpitala.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Gówno mnie to obchodzi!</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> A powinno! Przyszła do mnie! Do M N I E! Rozumiesz? </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Chłopak krzyczał coraz głośniej. Jego złość przewyższała rozsądek i nie zamierzał przestać, dopóki nie usłyszy przepraszających słów.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Ej chłopaki, przestańcie! </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> w rozmowę wtrącił się ostatni z będących w pokoju chłopaków. Jego głos był spokojny i brzmiał przyjaźnie. Anabel na pewno by go polubiła. </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Ashton wyluzuj. Michael, serio przegiąłeś. To tylko mała dziewczynka...</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Posiadająca specjalne prawa! </span><span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> krzyk Ashtona przepełnił cały pokój. Gdyby istniała możliwość wysyłania z ciała promieni oznaczających emocje, chłopak byłby całkowicie oświecony.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="line-height: normal;" style="line-height: normal;">—</span><span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;"> Stary wyluzuj. Mam cię dość, zwijam się stąd.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;">Anabel błąkała się po szpitalu. Jej stópki kierowały ją w miejsca, które były jej najbardziej znane. Miejsca, które często odwiedzała. W końcu opadła na podłogę, a błękitne oczka zostały zasłonięte powiekami.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;">Nastała ciemność.</span></div>
</div>
<div data-mce-style="font-family: ''; font-size: medium;">
<div data-mce-style="margin-top: 0px; margin-bottom: 0px;">
<span data-mce-style="font-family: inherit;" style="font-family: inherit;">Nastał ból.</span></div>
</div>
</div>
</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8984029688336517201.post-40941167205493881652014-09-06T19:40:00.003+02:002015-03-13T22:23:36.341+01:00/pierwsza diagnoza jest najgorsza/<div style="text-align: justify;">
Mała dziewczynka siedziała sama w kącie dużego białego pokoju. Jedynymi przyjaciółmi, których teraz miała, były kolorowe klocki i kartki papieru. Nie dali jej nawet kredek, którymi mogłaby tworzyć piękne dzieła. Siedziała cichutko, czekając na wizytę rodziców. Bawiła się, choć nie miała zbyt wielu zabawek. Ale była szczęśliwa i to jest najważniejsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Starszy chłopak wybierał się właśnie do sklepu znajdującego się na ulicy sąsiadującej z jego mieszkaniem. Śmiał się, gdy wychodząc na dwór, usłyszał powiedziany przez przyjaciela żart. Szedł cały czas przed siebie, gdy nagle odwrócił się, by spojrzeć w okno mieszkania. Stał na ulicy, a pędzący w jego kierunku samochód nie zamierzał zwalniać. Kierowca zajęty był wsadzeniem do radia odpowiedniej płyty, przez co potrącenie chłopaka wyszło naturalnie. Nie zdążył nawet zrobić kroku w tył, gdy poczuł jak jego ciało zostaje odrzucone na parę metrów, a potem uderza w ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ból.</div>
<div style="text-align: justify;">
Krew.</div>
<div style="text-align: justify;">
Krzyki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Płacz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sygnały.</div>
<div style="text-align: justify;">
Światła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Białe plamki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wózek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczynka rozglądała się dookoła. Jej nagłą uwagę przykuły głośne dźwięki wydawane poza drzwiami pomieszczenia, w którym się znajdowała. Jej dłonie stały się podporą, gdy ciało powoli unosiło się w górę. Stawiała malutkie kroki w stronę wyjścia. Uśmiechała się, uzmysławiając sobie, jak blisko jest do wykonania wyznaczonego sobie celu. Lekko pchnęła drzwi, te jednak się nie otworzyły. Ponowiła swój czyn, tym razem zrobiła to nieco mocniej, a wtedy drzwi ustąpiły. Rozglądała się dookoła, starając się wychwycić, z której strony dobiegają dźwięki. I wtedy zobaczyła samotnie stojący wózek z człowiekiem na środku korytarza. Jej małe nóżki właśnie tam ją poniosły.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Pan jest cały we krwi. — Dotknęła leciutko policzka chłopaka. Teraz jej palec również posiadał krew. Przyglądała się mu z wielką ciekawością. Uśmiechnęła się, gdy chłopak postanowił na nią spojrzeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Znalazł się dureń, który chciał mnie zabić. Pieprzony dupek. — Jego nieprzyjemny ton i złe słownictwo zabrały uśmiech goszczący na twarzy dziewczynki.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Mamusia mówiła, że ludzie, którzy tak mówią, nie są dobrzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
— A nie mówiła, że z obcymi się nie rozmawia?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nikt tu nie chce ze mną rozmawiać. — Spuściła główkę w dół, by spoglądać na swoje stopy. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się, czemu tak jest. Czemu właśnie ona musi być przez każdego odrzucana. I wtedy sobie przypomniała. Jest chora, a jej domem jest szpital.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jak masz na imię? — Usłyszała cichy szept chłopaka. Postanowiła unieść głowę ku górze i ponownie na niego spojrzeć. Szybko przetarła mokre kąciki oczu, a drobne usta lekko zadrgały, tworząc wymuszony uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Anabel. I mam osiem latek. — Pociągnęła nosem, gdy ponownie przetarła oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ja jestem Ashton. — Wyciągnął w jej stronę dłoń, by zapieczętować ich znajomość uściskiem. Wolałby ją przytulić, ale nie zamierzał brudzić kogoś krwią. — Co tu robisz? Nie powinnaś być z rodzicami?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Mieszkam tu. Rodzice odwiedzają mnie w poniedziałki i czwartki. Dzisiaj jest czwartek, więc niedługo powinni przyjść. — Uśmiechnęła się, widząc zaskoczenie w jego spojrzeniu. Usiadła na kawałku podłogi znajdującym się naprzeciw wózka Ashtona, skrzyżowała nogi, a twarz podparła na łokciach opartych o kolana. Wyglądała na bezbronną, małą dziewczynkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie możesz mieszkać w szpitalu.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Pewnie, że mogę. Pan doktor mi pozwolił. Powiedział, że dzieci takie jak ja mają specjalne prawa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzrok Ashton'a zmienił swój punkt zaczepienia. Rozmyślając o niczym, patrzył nieprzytomnym spojrzeniem wszędzie, tylko nie na dziewczynkę. Milczał, bo nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Milczał, bo bał się skrzywdzić ją swoimi słowami.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Bycie chorą nie sprawia, że jestem inna. Jestem taka jak ty, tylko że ja jestem dziewczynką — Odezwała się, starając zwrócić jego uwagę na siebie. Nie było to skuteczne. Ashton wciąż ją ignorował. Wciąż zastanawiał się, w jakim kierunku powinna pójść ta rozmowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Musimy pana przewieźć na oddział, tam zostaną zszyte rany. — Młoda pielęgniarka pojawiła się przed wózkiem Ashtona, zasłaniając Anabel jakikolwiek widok na chłopaka. Westchnęła i wstała, żeby nie blokować przejazdu. Widząc jak pielęgniarka powoli pcha wózek, a chłopak patrzy w jej stronę, uśmiechnęła się i pomachała do niego. Ashton jedynie się uśmiechnął.</div>
dajmondhttp://www.blogger.com/profile/03648174199274111640noreply@blogger.com2